za szkoda, że wuj Michael nie miał synów!

dowiedziałabyś czegoś więcej? - Może znalazłby się sposób... - Becky udawała, że się waha. - Widziałam, jak mój pan zamykał jakieś papiery na klucz w szufladzie. Pewnie mają coś wspólnego z tą sprawą. Co prawda nie wiem, co to było, ale... Parthenia nachyliła się do niej. - Abby, może rzuciłabyś na nie okiem? Co ty na to? Bo, widzisz, książę poprosił ojca o moją rękę. - Och, och! W takim razie... - Becky urwała, a potem, udając coraz większe zaniepokojenie, zadała swojej rozmówczyni ostateczny cios. - Czy nie myśli pani, że torysi woleliby teraz ukryć świadectwo złych czynów księcia i rozgłosić je dopiero po jego ślubie? Byłby to wielki kłopot dla pani ojca... - Całkiem możliwe! - Parthenia wyraźnie zbladła. - Oczywiście, przecież papa, jako przywódca wigów, od dawna jest im solą w oku! Och, jeśli Michaił ma istotnie coś do ukrycia, nie pociągnie mnie ani papy za sobą! Nie życzę sobie skandalu! Parthenia chwyciła Becky za ramię tak mocno, że niemal ją przestraszyła. Może Draxinger się nie mylił, twierdząc, że cały jej chłód jest tylko na pokaz? - Abby, czy mogłabyś mi przynieść te papiery? - Och... nie wiem, czy się ośmielę... - Nie martw się, jeśli stracisz miejsce. Czy warto zresztą pracować u torysa? Kiedy wszystko się wyjaśni, dostaniesz pracę u mnie! Może nawet jako moja pokojówka, jeśli http://www.nosnoscramplaskich.com.pl/media/ - Czy on nadal pozwala panu tu grać? Zdaje się, że ostatnio opuściła pana dobra passa? - W grze jest jak na wojnie. Raz się wygrywa, raz przegrywa. W polityce również. - Albo w miłości, lordzie Alecu? - odparował Westland. - Nie. W tej grze nigdy nie przegrywałem. Michaił się roześmiał. Ten zuchwalec miał cięty język! On sam nigdy by w podobnej sytuacji nie żartował, lecz lord Alec najwyraźniej był kimś niepoważnym. Błazeństwo rozmówcy poprawiło Kurkowowi nastrój. - Niezła riposta, Westland - rzekł do naburmuszonego księcia. - Dziękuję, wasza wysokość. - Alec ukłonił mu się dużo serdeczniej niż poprzednio, lecz Kurkow nie wiedział, czy można mu w pełni ufać. Westland odstawił filiżankę z kawą. - Kurkow, musimy już iść. Dziś przedstawię pana pierwszemu ministrowi. - Ach, staremu Liverpoolowi? - spytał niewinnym tonem Alec. - Niełatwo go

- Po tym, co dziś się wydarzyło, ryzyko jest zbyt duże. - Słusznie. - Podniósł wieko. Wspaniałomyślnie pozwolił jej zajrzeć do środka. Niech przed śmiercią nacieszy oczy. - Co za widok! - Nie zamierzała przedwcześnie wypadać z roli. Podeszła do biurka, wzięła do ręki plik studolarówek, podniosła je do twarzy i wciągnęła głęboko powietrze. - Mmm, kocham ten zapach. Jest taki zmysłowy, nie sądzi pan? - Sądzę. Bezszelestnie odsunął górną szufladę, w której leżał rewolwer o rękojeści inkrustowanej macicą perłową. Postanowił, że zada jej elegancką śmierć. Wziął broń do ręki w tej samej chwili, Sprawdź niegdyś przez nich emablowana, wiele by dała, żeby ujrzeć swoich uwodzicieli w takim stanie! Chociaż dziewczyna nic mu nie zrobiła, pobiegł w ślad za nią, nie dbając o deszcz. Melancholia przeszła mu, jak ręką odjął. - Dokąd pędzisz?! - wrzasnął Fort. - Upewnić się, że nic jej nie jest! - O nią się martwisz? - wychrypiał Rush. - A my? - Zasłużyliście na to! - Zdołał dostrzec sylwetkę nieznajomej, znajdującą w ciemności. - Hej, ty, wracaj! - zawołał za nią. Obejrzała się, przestraszona, ale nie przerwała biegu. - A nie mówiłem, że ją przerazicie?! - huknął Alec. Rzucił się w pogoń i po chwili niemal się zrównał z uciekinierką. - Ostrożnie, ona jest niebezpieczna! - krzyknął Fort. - Właśnie takie lubię! - parsknął zduszonym głosem. Cóż mu w końcu mogła zrobić?