przechyliła głowe na bok.

autentyczny smutek w ciemnych oczach Lydii. - ...Stęskniłam się za tobą, nińa. Odkąd ciebie nie ma, w tym domu jest tak zimno. Shelby miała wrażenie, że topnieje lód wokół jej serca, bo przecież ta kobieta wychowywała ją od czasu, gdy Jasmine Cole wybrała śmierć zamiast hańby rozwodu. To właśnie w ramionach Lydii Vasquez przestawała się bać, to w jej obfity biust wtulała głowę, żeby usłyszeć bicie dobrego serca, to Lydia zachęcała ją, żeby nie rezygnowała z marzeń, i pocieszała, kiedy coś się nie udawało. Lydia smarowała jodyną jej zadrapane kolana, strofowała szybką jak karabin maszynowy hiszpańszczyzną, kiedy Shelby popełniła błąd, albo mrugała porozumiewawczo i przymykała oko, kiedy Shelby „pożyczała” klucze do ojcowskiego pontiaca 1940. - Nie mogę tu zostać - powiedziała Shelby, kładąc ręce na pulchnych ramionach Lydii. - Nie na zawsze, nie. Ale może na kilka dni? To by mu sprawiło taką ulgę... taką radość. - Kiwnęła głową w 11 stronę patio na tyłach rezydencji, gdzie sędzia wciąż siedział obok basenu. - I mnie też. Por favor. Kilka dni. Semana. - Tydzień? - zapytała Shelby. - Mowy nie ma. Nie dam rady. - A cóż by to szkodziło? Twojemu ojcu by się to spodobało, a ja... ja dopilnowałabym, żebyś ździebko przytyła. Od twojego wyjazdu wiele się zmieniło. - Zacisnęła wargi, tak że widać było wokół nich zmarszczki. - On nie jest... no, wiesz... nie jest tym, czym go nazywasz. Monstruo. Shelby musiała się uśmiechnąć. - Potworem, Lydio. Nie monstrum. Nie przekręcaj słów. - Si. Potworem. http://www.oczyszczanie-organizmu.net.pl - Niestety w moim przypadku sa mocniejsze ni¿ wszystko inne. Posłuchaj, chce, ¿ebys sie dowiedział wszystkiego na temat tego wypadku i na temat Pameli Delacroix. Nie wiem o niej nic, poza tym, ze ma córke w college'u w Santa Cruz. O ile sie orientuje, córka mo¿e nosic inne nazwisko. - Znasz numer jej polisy ubezpieczeniowej? Prawa jazdy? Nazwisko me¿a? - Za to ci płace. Walt zachichotał. - Dobra, zdobadz, tyle informacji, ile zdołasz i przefaksuj je do mnie, albo przeslij poczta elektroniczna. Podłacze tu swojego laptopa. Jesli znajdziesz jakies zdjecia, to je zeskakuj. - To wszystko? - spytał Walt nie kryjac sarkazmu.

Nevady; mnóstwo pytań cisnęło jej się na usta. - ...jest pan pewien? Tak? Och. - Jego głos przycichł, a twarz stężała z irytacji. - Domyślałem się tego. Dziękuję. - O co chodziło? - zapytała, gdy tylko odłożył słuchawkę. - Dobre i złe wieści. - Najpierw te dobre. - To był mój przyjaciel, ten prywatny detektyw. Mówiłem ci już, że zadzwoniłem do niego i poprosiłem, żeby Sprawdź Dziewczynka stała przy łó¿ku, zatroskana, zagryzajac dolna warge. - Mamo, ale ty wyzdrowiejesz, prawda? - Tak - powiedziała Marla, z wysiłkiem obracajac jakby spuchnietym jezykiem. - Wszystko... bedzie... dobrze... - Zamkneła oczy, czujac ju¿ przez sen, ¿e zaczyna slinic sie na poduszke. Spała kilka godzin... a mo¿e minut... a mo¿e cały dzien... zanim znowu usłyszała przy swoim łó¿ku jakis głos. Tym razem Nicka. - To nie jest normalne. Marla z trudem podniosła powieki i zobaczyła jego powa¿na twarz. Patrzył na nia z troska, zaciskajac usta i marszczac brwi.