Przeor nie dokończył i splunął. To było najbardziej obraźliwe.

oczodół został poważnie uszkodzony. Zaczynała widzieć podwójnie, a ból stawał się coraz ostrzejszy. Może to krwotok? Skrzep? Ewentualności było nieskończenie wiele. Ale też z pewnego drobiazgu mogła się w duchu cieszyć. Kiedy Richard Mann zamierzył się na nią kolbą, strzeliła na oślep i trafiła go w prawy pośladek. Zignorował draśnięcie, lecz po krótkiej wspinaczce stromym zboczem, zaczął oszczędzać prawą nogę. Nie szedł już miarowym krokiem i poczerwieniał na twarzy. Częściej robili teraz przerwy i zatrzymywali się na coraz dłużej. W ciemności trudno było się upewnić, ale podejrzewała, że Mann mocno krwawi. Wcisnął kurtkę do spodni, żeby zatamować upływ krwi. Chyba jednak zaczął powątpiewać w skuteczność tego opatrunku, bo co chwila przystawał i wypatrywał na ziemi brunatnych śladów. Zadrzyj ze mną, a jeszcze dostaniesz w dupę, pomyślała Rainie. Rozbawił ją własny czarny humor, chociaż po chwili skrzywiła się z bólu. Danny wciąż był z nimi i teraz siedział cicho obok Rainie. Nie powiedział jeszcze ani słowa. Szedł tylko z pochyloną głową i rękami wciśniętymi w kieszenie niebieskiego kombinezonu. Noc była zimna. Chłopak cały czas nerwowo szarpał biały podkoszulek, jakby próbował staranniej się nim okryć. Rainie żałowała, że nie może więcej dla nieszczęśnika zrobić. Do diabła, w tym momencie, gdy drzewa kołysały się przed nią, przyprawiając ją o mdłości, żałowała, że nie może zrobić więcej dla samej siebie. Jak Danny wydostał się z poprawczaka? I dlaczego przybiegł do niej? Podejrzewał, że http://www.ogrzewaniepodlogowe.biz.pl wcale nie zamierza... Kubowski umarł. Nie tam, na drodze, tylko dopiero rankiem, w klasztornym lazarecie. Wylew krwi do mózgu. Innymi słowy, przed adwokatem pojawił się ten sam pan Kondrat, o którym uprzedzał fioletowy Faust. I powiedz, władyko, kto, twoim zdaniem, zabił obżartucha – ja czy Czarny Mnich? Nawet jeśli on, to ja i tak wychodzę na współuczestnika. Prosto z lazaretu, kiedy już miłosierni bracia (brodaci, w białych kitlach narzuconych na czarne habity) zabrali nieboszczyka do chłodni, udałem się do lecznicy doktora Korowina i choć pora była wczesna, zażądałem natychmiastowego widzenia z gwiazdą chorób nerwowo-psychicznych. Z początku za żadną cenę nie chcieli mnie wpuścić bez rekomendacji, ale znasz mnie, Przewielebny: kiedy trzeba, to ja się i przez ucho igielne przecisnę. Miałem do gwiazdy dwa pytania. Pierwsze: czy jest możliwa zbiorowa halucynacja

wyniesie się niedługo. Pelagiusz nachylił się do przewodnika i zaszeptał: – A ja bym z bliska, co? Zawiózłby mnie ojciec na wyspę, wiek cały bym się za niego do Pana Boga modlił. Kleopa odepchnął z lekka chłopca, odwiązując koniec liny. – Patrzcie tylko, czego się zachciało! Za to wiesz, co robią? Sprawdź jedną z tych zawołanych kokietek, które mącą mężczyznom w głowach, ale do swojego ciała w żadnym razie ich nie dopuszczają. – Była umowa! – ryknął ogłuszająco Witalis. – Od moich mnichów ma się trzymać z daleka! Niech na przyjezdnych ćwiczy! Była umowa czy nie? – Była – przyznał doktor. – Ale może ten cały Jonasz sam się wobec niej nie po mnisiemu zachował? – Brat Jonasz to prosta, szczera dusza. Ja go spowiadam, wszystkie jego nieskomplikowane grzechy znam na wylot! Korowin zmrużył oczy. – Prosta dusza, mówi ojciec? A ja w sypialni Lidii Jewgieniewny paczuszkę kokainy znalazłem, do tego dwie puste, ze śladami proszku. Wie ojciec, kto jej to paskudztwo z lądu przywiózł? Ukochany ojca król mórz! – Łgarstwo!!! Ten, kto to panu powiedział, to oszczerca i łgarz!