– Proszę bardzo. – Usiadła w fotelu i umoczyła usta w martini.

Mungo Park gdzieś się zapodział. W ciągu zaledwie kilku tygodni nieznośne ptaszysko wydatnie rozszerzyło swój zasób słów. Gdy po jakimś czasie wyszli z pokoju, zbliżała się już pora kolacji. - Przestań - powiedziała Victoria, odsuwając ręce Sina od swoich włosów, luźno związanych wstążką. Roześmiał się i chwycił ją w ramiona. - Powinnaś zawsze tak je nosić. Wyglądasz jak księżniczka z bajki. - O, tak. Już widzę się u Almacków z rozpuszczonymi włosami. Pomyśleliby, że kompletnie zdziczałam. Sinclair odgarnął długie sploty i pocałował ją w kark. - Więc chodź tak po domu. Ja przecież wiem, że jesteś dzikuską. Victoria parsknęła śmiechem i poklepała męża po policzku. - Całkiem oszalałeś. Kamerdyner już stał na swoim posterunku w drzwiach jadalni. Lewe oko miał podbite i spuchnięte, ale wyraz twarzy niemal wesoły. - Dobry wieczór, Milo. Wszystko w porządku? http://www.okulistarastenska.pl w dziecinnym pokoju i nie robili nic szczególnego, czasem wychodzili na spacer po pałacowych ogrodach. Po śmierci żony koniecznie chciał okazać chłopcom, jak bardzo mu na nich zależy, dlatego starał się zaplanować każdą chwilę, którą mógł im poświęcić, by maksymalnie wykorzystać czas. W dodatku większość tego czasu spędzali na oczach innych. Chciał dobrze, ale chyba przesadził. Może rzeczywiście chłopcy najbardziej potrzebowali niewymuszonej wspólnej zabawy, zwykłego bycia razem. Miękki głos Pii wyrwał Federica z zamyślenia. - Przepraszam. Twój angielski jest świetny, zwłaszcza że nie studiowałeś w Stanach, jak książę Stefano i księżna Isabella. Nie powinnam sobie tak żartować. Ani wypowiadać

Vixen odwzajemniła uśmiech. - Tak. - To takie romantyczne. Opowiesz mi później, jak zareagował? -Tak. Po wyjściu przyjaciółki Victoria wstała z sofy Sprawdź swoją obecność w tym miejscu. Teraz, przechadzając się po werandzie domu wynajętego na nazwisko senatora Swifta, nie mogła się nadziwić, że podjęła takie ryzyko. Zazwyczaj kalkulowała wszystko chłodnym umysłem i nie działała pod wpływem impulsu. Gdyby jej znajomi w Waszyngtonie dowiedzieli się o jej obsesji i o tych ryzykownych eskapadach, byliby w szoku i niczego by nie zrozumieli. Zresztą ona sama nie pojmowała tego, co się z nią działo. Wyobrażała sobie, że tak właśnie muszą się czuć bulimiczki, które opychają się, czym popadnie, a potem potajemnie wymiotują. Satysfakcja, odraza i niemożność kontrolowania siebie musiały