Becky spojrzała z niepokojem na Aleca, zdając sobie sprawę, że Eva chce go wytrącić

- Usiądziesz? - Nie. - Rozmawiałem dziś rano z ojcem. Wiem, że widziałaś się z Blaquiem. Próbowała go uciszyć, ale dała za wygraną. Rozmowa w ogrodzie była tak samo niebezpieczna jak rozmowa w pałacu. - Nie muszę panu składać meldunków w tej sprawie, Wasza Wysokość - rzuciła ostro. Ogarnęła go złość, więc zmrużył oczy i zacisnął pięści. Kiedy się jednak odezwał, głos miał spokojny. - Nie musisz. Chcę, żebyś wiedziała, że przeczytałem twoja akta. - Doskonale. Znasz już więc odpowiedź na wszystkie pytania. Ciekawość została zaspokojona. Mam nadzieję, że dobrze się bawiłeś. - Nie czytałem tego dla zabawy! Do cholery, Bello, przecież mam prawo wiedzieć! - Jeśli o mnie chodzi, nie masz żadnych praw. Nie jestem ani twoją poddaną, ani podwładną. - Ale jesteś kobietą, która poszła ze mną do łóżka. - Zapomnijmy o tym. Nie dotykaj mnie! - Odskoczyła, gdy próbował się zbliżyć. - Nie waż się mnie więcej tknąć! - Jak sobie życzysz. - Cofnął się urażony. - Ale wiesz tak samo dobrze jak ja, że o pewnych rzeczach nie da się zapomnieć. - Z wyjątkiem błędów - skwitowała krótko. - Jestem agentką i muszę wykonać zadanie. Zrobię wszystko, żeby się z niego wywiązać, ale nie pozwolę się poniżać. Rozumiesz? Nigdy więcej! ~ zawołała przez łzy. - A teraz zostaw mnie w spokoju. Ubiegła noc chyba była dla ciebie dostatecznym zadośćuczynieniem. Nie mógł tego słuchać. Zwłaszcza ostatnie zdanie dotknęło go do żywego. Gniew znów wziął górę nad rozsądkiem. - Tak to rozumiesz? - zawołał, chwytając ją za ramię. - Dla ciebie to była kara? Potrafisz powiedzieć mi prosto w oczy, że nie czułaś nic? I że teraz też nic nie czujesz? Musisz ciągle kłamać? - Nieważne, co czułam. Chciałeś mnie ukarać, i ukarałeś. - Chciałem cię kochać, i kochałem. - Przestań! - To, co mówił, bolało bardziej niż mogła znieść. Próbowała go odepchnąć, ale chwycił ją jeszcze mocniej. Pod wpływem gwałtownych ruchów na ich głowy spadł fioletowy deszcz płatków glicynii. - Mówisz o miłości? - rzuciła drwiąco. - Myślisz, że nie czułam, jak mnie nienawidzisz? Patrzyłeś na mnie z taką pogardą! Zawsze byłam dumna z tego, co robię, a ty odebrałeś mi nawet to. - Spójrz na siebie - poprosił cicho. Za wszelką cenę starał się opanować gniew. - Może mi powiesz, że nie miałaś pojęcia, co do ciebie czuję? Wiedziałaś, że pokochałem kobietę, która tak naprawdę nigdy nie istniała. Łagodną, cichą, skromną Bellą, której pragnąłem dać wszystko, co we mnie najlepsze. Po raz pierwszy w życiu byłem na to gotowy. Wtedy okazało się, że pokochałem złudę. http://www.operujewperu.pl/media/ lewą dłoń. Uniósł ją i przyjrzał jej się uważniej. - A więc to coś poważnego! Nosi pani sygnet Aleca! - wyjąkał, puszczając jej rękę i mierząc ją wzrokiem. Becky zerknęła na wielki złoty sygnet i uśmiechnęła się żałośnie. - Och, lordzie Rushford, tak naprawdę nie jestem tego pewna! - I pokiwała głową. Przyjrzał się jej z zaciekawieniem. Nalał do dwóch kieliszków sherry. - No, no. Niech się pani nie martwi - mruknął współczująco. - Proszę mi mówić Nick. Podał jej kieliszek z pełnym zaintrygowania uśmieszkiem. - Może usiądziemy? Niech mi pani opowie, co ten hultaj właściwie zrobił. 12 Alec wrócił o czwartej, znużony i zniechęcony. Udało mu się wpisać na ostatnie wolne miejsce w turnieju wista, ale i tak nękał go zły nastrój. Jedyną szansą była teraz wygrana. Musi pokonać najlepszych karciarzy Anglii. Jeśli przegra, nie tylko Becky nie odzyska Talbot

- Rzeczywiście, jest niezwykle piękna. - To też. Ale prócz urody ma jeszcze ogromny talent i wielką ambicję, za którą ją najbardziej podziwiam. Bella z całych sił zacisnęła palce na torebce. - Podziwia pan ambicję? - Bez niej nasz świat nie zmieniłby się ani na lepsze, ani na gorsze. - Niektórzy mężczyźni uważają, że ambicja nie pasuje do kobiety, ba, nawet czyni ją mniej pociągającą. Sprawdź - Chciałabym. Natychmiast wytłumaczyła sobie, że ta chęć wynika z powodów czysto zawodowych. Jadąc z nim, będzie mogła lepiej go poznać, a przy okazji zorientuje się, jak skutecznie działa jego ochrona. Jednak prawda była tak samo prosta jak jej odpowiedź. Miała ogromną ochotę z nim pojechać. - W takim razie jesteśmy umówieni. Uprzedzam, że będziesz zmuszona przetrwać razem ze mną długą i nudną ceremonię otwarcia czegoś tam. - Nie lubi pan nudzić się sam? Roześmiał się i znowu ujął jej rękę. Podniósł ją do ust i właśnie miał pocałować, kiedy z dołu dobiegł szmer głosów. Niezadowolony, chciał sprawdzić, kto im przeszkadza. - Gniew musi aż kipieć! - perorowała Tanya, idąc tak szybko, że reżyser ledwie za nią nadążał. - Julia nie jest bierna. Bez względu na konsekwencje mówi, co czuje. Do diabła, Maurice, umiem to pokazać. Potrafię grać! - Ja wiem, cherie. I wcale nie kwestionuję twojego talentu. Po prostu chodzi o to... - Mademoiselle - odezwał się Edward półgłosem. Bella miała okazję zobaczyć z bliska, jak książę Cordiny uśmiecha się do prawdziwej gwiazdy. Tak ją ta scena poruszyła, że bez namysłu cofnęła rękę i mocno splotła palce obu dłoni. Tanya spojrzała w stronę schodów. Powolnym ruchem odgarnęła z twarzy pasmo jasnych włosów. Nawet Bella musiała uczciwie przyznać, że niewiele kobiet łączy w sobie taką wielką urodę, wdzięki zmysłowość. - Wasza Wysokość - odezwała się swoim niepowtarzalnym, głębokim głosem i schyliła w oficjalnym ukłonie. Potem ruszyła w górę, a Edward wyszedł jej na spotkanie. Kiedy zeszli się w połowie drogi, wyciągnęła rękę i czule dotknęła jego policzka. Potem przyciągnęła go do siebie i pocałowała na powitanie. Bella mocno zacisnęła zęby. - Długo się nie widzieliśmy, Wasza Wysokość. - Zbyt długo. - Edward zamknął jej dłoń. - Czy mi się zdaje, czy jeszcze bardziej wypiękniałaś? Jesteś niesamowita.