Następne dwa dni pokazały, że się nie pomylił. Laura zostawiała mu jedzenie przed drzwiami. Pukała do drzwi i mówiła słowo czy dwa. Zdawała sobie sprawę, że jeśli zacznie z nim rozmawiać, wrócą dawne emocje. Jednocześnie wiedziała, że to niewiele pomoże. Starała się jednak trzymać od niego na dystans, żeby przestawić swoje myślenie na właściwe tory. Mimo to, gdy tylko pomyślała o Richardzie, gubiła się w domysłach i analizach. Skupiła się na zabawie z Kelly, która dziś wydawała się cudownie szczęśliwa. Zbierały muszelki na plaży. Myły je, suszyły, a potem przyklejały do starego lustra, które Laura znalazła w pudle w garażu, gdy szukała drugiego wiaderka. W jednej części garażu panował koszmarny bałagan, a w drugiej idealny porządek. Spora część znajdujących się tu rzeczy musiała należeć do żony Richarda. -Czy pomalujemy ramkę na jakiś kolor, żeby lustro pasowało do twojego pokoju? - zapytała, a Kelly pokręciła głową. -Chcę je dać tatusiowi. Laura zamrugała powiekami, a potem się uśmiechnęła. - http://www.opieka-medyczna.net.pl – Dobrze? Że się złości? – Kate pokręciła głową. – Wcale mi się tak nie wydaje. Cień uśmiechu pojawił się na wargach Luke’a. – To znaczy, że ten notes jest dla niego ważny, więc właśnie dzięki niemu łatwiej nam będzie dobrać się do tego dupka. – Ba, tylko jak to zrobić? – Kate czuła, że serce bije jej coraz mocniej. Luke potarł szorstką brodę. – Jeszcze nie wiem. Muszę spotkać się z moim kontaktem i spytać o radę. Wiem, że ludzie z CIA będą mogli nam pomóc. – Dzięki, Luke. – Kate starała się zapanować nad drżeniem głosu. – Sama nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła. – Nie tak szybko – powiedział z błyskiem w oczach. – Podziękujesz mi, jak wszystko pójdzie dobrze.
wszystko to, co miała najładniejsze. Wybrała podkład i starannie naniosła go na policzki i szyję, by upodobnić swoją karnację do cery Kate, a potem sięgnęła po puder w kamieniu, szminkę i tusz do rzęs. Po zakończeniu każdej czynności porównywała uzyskany efekt z oryginałem i usuwała wszelkie niedociągnięcia. Sprawdź - Sama nie mogę uwierzyć, że wylałam jej poncz na głowę. Dopiero teraz Malindę zawiodły nerwy. Jack i tak dziwił się, że trwało to tak długo, bo przecież Malinda była z natury spokojna. Chwycił ją za ręce i przyciągnął do siebie. W nikłym świetle parkingowych latarni dostrzegł rumieniec na jej policzkach i łzy w oczach. - Byłaś wściekła. - Jasne, że byłam - odparła gwałtownie. - Ona zraniła uczucia Darrena, ale ja tylko pogorszyłam sprawę. Darren już nigdy nie zechce iść do szkoły. - Nie będzie tak źle. - Czemu jesteś taki pewny?