Że będzie musiała powiedzieć prawdę. Przyznać się do tego, co

Zaschło jej w ustach. Dotknęła językiem warg, ale nie była w stanie wykrzesać z siebie sensownej odpowiedzi. Lorenzo był tak wspaniale męski. Wzięła głęboki oddech. - Pierścionek - wykrztusiła, wyciągając do niego kasetkę. - Wolałabym, żeby został u ciebie. - A ty? Też chciałabyś zostać? Dreszcz podniecenia zatarł złość. Czy po to właśnie przyszła do niego? Lorenzo obserwował, jak zmienia się wyraz jej twarzy. - Wcale nie - zaprotestowała poniewczasie. - Po prostu bałam się o pierścionek. - Czy słyszał niepewność w jej głosie? Czy wiedział, że sama nie wierzy w swoje słowa? Nie zdołała się opanować i wyciągnęła rękę, by dotknąć jego piersi. Lorenzo musiał czytać w jej myślach, bo czy inaczej pozwoliłby jej zagubić się we własnym pragnieniu? Czy odpowiedziałby pieszczotą równie namiętną? Jodie czuła się silna i kobieca jak nigdy. Pochyliła głowę, by..: - Nie! - Szorstkość jego odmowy zaszokowała ją. W jej oczach odbiło się zmieszanie i rozczarowanie. - Dlaczego nie? - zaprotestowała. Lorenzo wiedział, że jeżeli dopuści do jeszcze bardziej intymnych pieszczot, nie zdoła nad sobą zapanować. - Nie możemy. Nie mam prezerwatyw, a nie zamierzam wpaść w pułapkę ojcostwa - wyjaśnił szorstko. - Nie lepiej było pomyśleć o tym wcześniej? - zapytała Jodie, zsuwając się z łóżka i ubierając w niezdarnym pośpiechu. Nie mogła pozwolić, by się zorientował, że to odrzucenie boleśnie przypomniało jej postępowanie Johna. Nie chciała też pokazać, jak głęboko zranił ją i zawstydził. Jak bardzo naiwna była jej wiara, że może o czymkolwiek decydować. Spiesząc do bezpiecznej przystani swojej sypialni, uświadomiła sobie z goryczą, że w tym związku wszelkie decyzje leżą poza jej zasięgiem. ROZDZIAŁ DZIESIĄTY Na dźwięk znajomego kliknięcia otwieranych drzwi sypialni Lorenza i równie delikatnego ich zamknięcia Jodie, leżąca w bezsennym oczekiwaniu, zesztywniała. http://www.panelepodlogowe.net.pl/media/ - Wcale nie pilne. - Na pewno? Nie odpowiedziała. - No dobrze - poddał się, nie chcąc zbyt mocno jej prowokować. - Mówiłaś, że jednym z czynników jest stabilność. A inne? - Korzyści płynące z oddziaływania męskiego wzorca. - Czyli ze mnie? - Roześmiał się ironicznie. - Jasne. - Miały przecież własnego ojca. - Ale on nie żyje. - Żył jednak dostatecznie długo, by stać się dla nich wzorcem. Dobry, kochający tatuś, którego uwielbiały. Znów nie odpowiedziała.

Puls Jodie przyspieszył, a ona sama zaprotestowała jękiem. Nie miał prawa tak z nią postępować. Ale Lorenzo zrozumiał jej jęk inaczej. - Czego jeszcze jesteś ciekawa? - zamruczał. Pieścił teraz dłonią jej piersi, a Jodie, ku swojemu najwyższemu zawstydzeniu, odczuła słodki tryumf na widok jego podniecenia. A kiedy jego dłoń powędrowała w dół, Jodie wstrzymała oddech. Rzeczywistość, wszystkie postanowienia, odpowiedzialność zostały zapomniane. Pozostało tylko palące pragnienie, któremu nie potrafiła się oprzeć. Leżała sztywno, nie śmiejąc spojrzeć na Lorenza. Czuła się głęboko upokorzona tym, co się stało, i zbyt bliska płaczu, by się odezwać. Nie dlatego, że przeżyła spełnienie, to zdarzyło jej się nie po raz pierwszy, ale najgorsze było to, że zawdzięczała je temu właśnie mężczyźnie. - Nie powinieneś był - wykrztusiła w końcu. Sprawdź Było sobotnie popołudnie, pięć dni przed najkrótszym dniem w roku. Spacerowały z Kahlim po wrzosowisku; Matthew i Izabela nie posiadali się ze zdumienia, kiedy nagle oświadczyły, że chcą wyjść z psem wszystkie razem, zamiast jak zwykle się wykręcać. Flic z Imogen odczekały, aż Aethiopia zniknie im z oczu, i dopiero wtedy wyłożyły siostrze cały plan. Tak jak się spodziewały, Chloe nie przyjęła tego dobrze. - To nie jest prawdziwe przestępstwo - przekonywała ją Flic. - Fałszowanie podpisów jest prawdziwym przestępstwem. - Chloe dowiedziała się o tym z filmu „Rachunek", w którym fałszerza aresztowano. - Jak mnie złapią, pójdę do więzienia. - Po pierwsze, nikt cię nie złapie. A po drugie, jeśli nawet, to o żadnym więzieniu nie ma mowy.