zapowiadał przypływ namiętności. Shelby zamknęła oczy i przez chwilę miała wrażenie, że topnieje w środku. -

ukradłem wóz temu draniowi, ale ty też tam byłaś... - Zmrużył oczy, a Vianca zrobiła się biała jak ściana. - Dopiero teraz sobie przypomniałem. Byłaś w tym wozie. A niech mnie, czy to ty zabiłaś swojego starego? Czy nie tak było? Miałaś dosyć tego, że cię maltretował? - Zamknij się! - Nie wezwiesz glin - rzucił już normalnym tonem - bo mogę im powiedzieć coś, co cię obciąży. Teraz to Nevada będzie ponosił konsekwencje, ale powinni przymknąć ciebie, meksykański śmieciu. - Czy to prawda? - zapytała wstrząśnięta Shelby. Kręciło jej się w głowie, a leżąca w salonie Aloise znowu zaczęła bełkotać monotonną hiszpańszczyzną, często powtarzając imię męża. - To bzdury. Kłamstwa - zarzekała się Vianca. Ross uśmiechał się szyderczo za siatkowym ekranem. - Czyżby? Ja tak nie myślę. A ty, Shelby? W co wierzysz? Czy ty też na mnie czekałaś? - Idź do diabła, McCallum! - W powietrzu czuć było wielkie napięcie. - Może i pójdę - odparł, a potem uśmiechnął się złowrogo. - Właściwie to ja już tam byłem, no nie? Ale teraz przyszła kolej na kogoś innego, co? Teraz Nevada ma wreszcie swoje piekło. - A ty go wrobiłeś, prawda? - sapnęła Shelby, nie czując już przed nim strachu. Podeszła bliżej do drzwi; od mężczyzny, który ją zgwałcił, dzieliła ją tylko cienka siatka. - Guzik mnie obchodzi, że nie możesz być sądzony drugi raz za tę samą zbrodnię. Jeśli wrobiłeś Nevadę, to przysięgam, że cię dorwę i dopilnuję, żebyś otrzymał wyrok, na jaki zasługujesz. - Nie, nie rób tego. - Vianca gwałtownie pokręciła głową. - Hm, śmiało, dziewczynko. - Jego oczy błyszczały złośliwym podnieceniem. - Przekonajmy się, jak to teraz z http://www.patomorfologia.com.pl - Wciąż masz ciężką nogę - zauważył, kiedy wjechali na wzniesienie tuż przed zakrętem na północ, na obrzeżach miasta. - Przestraszony? - zapytała, zerkając na niego. - Twoją jazdą? - Uśmiechnął się rozbawiony. 182 - Całą tą historią z Estevanami. - Nie boję się o siebie. - Przechylił głowę i spojrzał na nią znad okularów. - Co? Martwisz się o mnie? - prychnęła. - No, to się nie martw. Jestem dużą dziewczynką. Daję sobie radę. Nic na to nie odpowiedział. Odwrócił się i patrzył na okolice przez upstrzoną owadami szybę. Rozpędzony samochód mijał ciągnące się kilometrami ogrodzenie, połacie suchej trawy, sosnowe i dębowe zagajniki, pięknie rozświetlone promieniami porannego słońca. Na nawadnianych przez kanały i rozpryskiwacze łąkach pasło się bydło i konie. Shelby czuła się tak, jakby ktoś związał jej żołądek na supełki. Kiedy skręcili na drogę prowadzącą do rancza,

matka. Nana? Babcia? Tesciowa? Usłyszała szelest materiału i stapanie miekkich pantofli oddalajacych sie po podłodze, a potem szczek otwieranych drzwi. Zapewne pielegniarka wyszła z pokoju. - Chwilami zaczynam watpic, czy ona sie kiedykolwiek Sprawdź niepokój i gdyby była jedną z tych gąsek, którymi tak pogardzała, to mogłaby wręcz uwierzyć, że on ją kocha. Ale przecież jej nie kochał. Z pewnością troszczył się o nią: nie była aż tak głupia, żeby zaprzeczać czemuś tak boleśnie oczywistemu, i co on sam przyznał, ale żeby zaraz miłość? Niemożliwe. To nie w stylu Nevady Smitha. Nigdy nie było w jego stylu, - Dowiedziałam się, że ta reporterka, która węszyła po cały miasteczku i wszystkich zagadywała... - Katrina Nedelesky? 154 - Tak, ona. - Podniosła palec i zamrugała. Zaczęło się na dobre zmierzchać. - No cóż, okazuje się, że to nie tylko niezależna reporterka pisząca dla magazynu „Lone Star”. Nie jest też jej jedynym zamiarem napisanie demaskatorskiej, częściowo fikcyjnej, częściowo prawdziwej książki o Bad Luck. - Co takiego? - To nie wszystko - ciągnęła z uporem Shelby. - Tak się składa, że jest ona również moją przyrodnią siostrą, córką Nell Hart, kelnerki, z którą sędzia miał romans i której potem zapłacił, żeby się wyniosła z miasta, zanim