– Drogi panie, mam teraz bardzo pilną sprawę, to może potrwać dwie albo trzy godziny...

brzuszyska, idealnie wypełniającego przestrzeń między empirowym fotelem i krawędzią biurka zasypanego niebieskimi teczkami, przeznaczonymi na akta osobników politycznie podejrzanych. 59/86 Myśl o Polakach sprawia, że przed oczami staje mu inny Henry Lang: dwudziestoletni podporucznik szóstego pułku huzarów gwardii, z chudym tyłkiem wyklepanym w siodle i głową pełną ledwo muśniętej wątpliwościami wiary w braterską misję Francuzów, niosących wolność i równość uciśnionym ludom. Widzi siebie, jak wbrew rozkazowi Cesarza, który zakazał swoim gwardzistom udziału w bitwie, szarżuje pod Borodino na rosyjskie armaty. A obok Polacy z korpusu Poniatowskiego, samobójczo odważni i dziecinnie zakochani w cesarzu. Trochę z tej miłości i na niego spłynęło. http://www.pol-dent.pl/media/ – Richard, zmieniłam zdanie. – Rainie usiadła na pobliskiej ławce, nie spuszczając z niego oczu. – Jednak powiem ci, co mówię za każdym razem, kiedy wylewam piwo. – Tak? – Autentycznie go zatkało. – Zwracam się do matki. – Jej palce ześlizgnęły się w stronę kostki. – Ochrzaniasz ją? Posyłasz jej jedno wielkie pośmiertne „spierdalaj”? Podoba mi się. Ja robię to samo co rok. – Nie. – Zacisnęła dłoń wokół małej rękojeści pistoletu. – Nie mówię „spierdalaj”. Ona próbowała go powstrzymać, palancie. Długo jej zajęło, zanim mi uwierzyła, ale w końcu stanęła w mojej obronie. A wtedy on odstrzelił jej głowę. Więc nie, nie każę jej spierdalać. Przepraszam ją. Mówię, że powinnam była go zabić wcześniej. A potem zwracam się do niego i wyrażam nadzieję, że jest mu w piekle ciepło. Wyciągnęła dwudziestkę dwójkę. – Żegnaj, Richardzie.

parku, ani, uchowaj Bóg, jakiejś tancbudy. Za to jadłodajni bez liku. Pojeść i pomodlić się, ot i cały wasz raj – złościł się w duchu pan podprokurator. Kiedy zaś uraza i złość na archimandrytę uśmierzyły się nieco, Berdyczowski, zgodnie ze zwykłym inteligenckim nawykiem audiatur et altera pars6, zaczął myśleć, że co do niego to Witalis w istocie nie myli się aż tak bardzo. Tak, jest pewien swego rozumu. Tak, jest sceptykiem, do prostodusznej wiary żadną miarą nieprzystosowanym. A jeśli już mówić Sprawdź to ci poprawi humor. Uśmiechnął się. – Nie, dziękuję. Tutaj mi całkiem wygodnie. Jestem dobry w tym, co robię. Musisz to przyznać. Dobry psycholog szkolny powinien umieć zainspirować młodzież. Rany, ale mi się udało. Szkoda, że nie widziałaś twarzy Melissy przed śmiercią. Naprawdę nie miała pojęcia, co się dzieje. – Po to tutaj przyszedłeś? Żeby się przechwalać? – Wiesz, po co przyszedłem. – Mną trudniej manipulować niż trzynastoletnim chłopcem – powiedziała ostro Rainie. Richard podniósł się raptownie z miejsca. – Nie. Nawet łatwiej. Zrobił krok do przodu. – Stój, bo cię zabiję. Odrzucił strzelbę.