Z sykiem wciągam powietrze, nie słyszę słów piosenki, ale ból jest słodko-gorzki i

kryło się nic niebezpiecznego, nieco dalej starszy facet wyprowadzał psa na spacer. Psisko, siwy chart, obsikiwało drzewo. Ale noc była ciemna, nadciągała gęsta mgła, sprawiając, że w błękitnawym świetle latarni wszystko wydawało się nieostre, niewyraźne. Poczuła dreszcze na ramionach. Serce zabiło jej szybciej. Ulica była za... cicha. – Jezu. – Skarciła się w myślach, że jest mięczakiem, gapą, jak powiedziałby jej chłopak Kurt. Musi się wziąć w garść. Z komórką w dłoni zatrzymała się na rogu, na światłach. Wcisnęła guzik i na wyświetlaczu pojawił się telefon siostry. Zaczęła pisać. Trzask! Gwałtownie podniosła głowę, odwróciła się za siebie. Co to za hałas? Brzmi inaczej, niż kiedy stanie się na gałązkę. Raczej ostry, twardy dźwięk. Powinna go znać. Nikogo nie widziała. Tylko starszy facet i pies – szli w przeciwnym kierunku. Ponieważ na ulicy nie było żadnych samochodów, zignorowała czerwone światło, weszła na jezdnię i dalej pisała do Laney. „Wiesz co? Mamy prawie 21 lat. Pełnoletnie. W Silvio o 23.00! O północy ja stawiam. Balujemy!” Dziwne, że siostra nie odpisuje, nie oddzwania. Od wieków planowały tę imprezę! No, http://www.poznan-psychiatra.com.pl Bentz nie wierzył własnym uszom, ale po głosie Montoi wiedział, że to nie dowcip. W ułamku sekundy znowu znalazł się w ciemnym zaułku i widział, jak ktoś celuje do Trinidada... Srebrzysty blask księżyca na ciemnej lufie. Panika w żyłach. – Policja. Rzuć broń! – Ostrzegawczy krzyk. Ale broń nie upadła na ziemię. Będzie strzelał! Będzie strzelał do Trinidada! Z tą świadomością Bentz nacisnął spust. I człowiek z pistoletem osunął się na ziemię... Dzisiaj, po dwunastu latach, Bentz nadal pamiętał tamtą chwilę. Ulga, że uratował partnerowi życie, szybko przerodziła się w przerażenie, gdy się okazało, że pistolet zabawkę trzymał dzieciak, nastolatek. Tego koszmaru Bentz nigdy nie zapomni. – Boże drogi – mruknął, do Montoi i do siebie. – Mieszka w Encino – ciągnął Montoya. – Przekazałem wszystkie informacje Hayesowi,

rozjaśniał neon reklamujący SoCal Inn. – Ciągle w Los Angeles, tak? Pracujesz nad starą sprawą, która nie ma nic wspólnego z mamą, prawda? – Słyszał sarkazm w jej głosie. – Wiesz, tato, dziwi mnie, że nie chcesz mi zaufać. Nie podoba mi się to. Nie ma wyjścia. Jest na to za bystra, a nie chciał jej oszukiwać. – No dobrze, masz rację. Badam okoliczności jej śmierci. – Sięgnął po pilota, wyciszył Sprawdź – Kilka minut temu. Tutaj, na mojej ulicy, w Torrance – dodała łamiącym się głosem. Wydawała się śmiertelnie przerażona. – W... w szarym samochodzie. Czyżby? Rick już sięgał po kluczyki i portfel. – Chyba się nie spodziewała, że wyjrzę przez okno. – Widziała cię? – Chyba nie. – Chwileczkę. Widziałaś kobietę podobną do Jennifer w szarym samochodzie? – I znów wyjrzał przez żaluzje na motelowy parking. Coś mu się bardzo nie podobało w tej całej sytuacji. – Tak. – Jakim cudem ją widziałaś? – W świetle latarni. Samochód zatrzymał się pod latarnią i spojrzała na dom. Prosto na mnie.