Postnej, naprzeciw Wyspy Rubieżnej. Miejsce to w ostatnich tygodniach zasłynęło wśród

Lagrange wytarł chustką pot z szyi. – Jaka znów chatynka? Co on wygaduje? – Pojęcia nie mam. Zwykłe majaczenia – odpowiedział sucho doktor i zręcznie wbił choremu igłę w pośladek. Lentoczkin prawie od razu przestał chichotać, przykucnął, ziewnął. – Po wszystkim, idziemy. – Korowin pociągnął pułkownika za rękaw. – On zaraz zaśnie. Lagrange opuścił oranżerię, pogrążony w głębokiej zadumie. Było jasne, że od „podskakiewicza” nie ma co oczekiwać pomocy. Wysłannik przewielebnego jest teraz kompletnym idiotą. No, ale nic, jakoś damy sobie radę sami. Dzień mamy dziś jasny, czyli i noc będzie jasna. Narodzi się nowy księżyc, najlepsza pora dla Czarnego Mnicha. Usiąść wieczorem w zasadzce na tej, jak jej tam, Mierzei Postnej. I złapać kochaneczka na gorącym uczynku, jak tylko się pojawi. Co z tego, że to widmo? Dwa lata temu, kiedy jeszcze służył w Kraju Przywiślańskim, pan Feliks osobiście aresztował Stasia Pijawkę, samego Lubelskiego Wampira. Ten to był dopiero zręczny i obrotny, a przecież ani pisnął. Ale przed powrotem do Araratu musiał wyjaśnić jeszcze jedną sprawę. Wydostawszy się z tropików na pokrzepiający północny chłód, policmajster wsłuchał się w ciszę, postał jakieś pół minuty zupełnie nieruchomo, po czym raptownie rzucił się w krzaki i wywlókł z nich opierającego się człowieczka – tego samego podglądacza, który dopiero co skradał się wzdłuż ścieżki, a i pod oknem, należy sądzić, też podsłuchiwał, bo nie mógł to być nikt inny. http://www.profood.net.pl Po raz pierwszy widzi w La Morgue debiutanta, którego nie trzeba cucić po zachłyśnięciu się zapachem śmierci. – Patrz uważnie – rzuca Lang w stronę Podhoreckiego i zrywa ze stołu białe płótno. Może zbyt teatralnym gestem, może cała ta sytuacja zbyt pachnie sceną. Tak czy inaczej, 75/86 Podhorecki wie, jeszcze zanim cokolwiek się wydarzyło, że to pułapka. Jest przygotowany na to, co zobaczy: czaszka rozłupana wystrzałem z jego monstrualnego pistoleciska, wypalone oczy, wyżarta ogniem skóra, zaschnięta

jeszcze sprawdzić. Rainie poczuła przypływ złośliwej satysfakcji. A więc jednak Sanders nie wiedział wszystkiego. Kto by pomyślał. Wróciła do listy podejrzanych. – Luke, przekaż Sandersowi najnowsze informacje o Danielu i Angelinie Avalonach. Hayes odwrócił się do Sandersa. Nie miał notatek ani kopii do rozdania, a wyraz jego Sprawdź czy nie – nie wiadomo. Jeśli nawet poznał, to nic strasznego – uspokoiła samą siebie pani Lisicyna. Dojdzie do wniosku, że szurniętej paniusi znów się przyśnił krokodyl. – Witaj, ojcze. – Korowin skłonił głowę, patrząc na gniewnego przeora z wesołym zdziwieniem. – Czemu zawdzięczam nieoczekiwany zaszczyt? – Umowę pan łamie? – Witalis huknął swym berłem o podłogę. – A umowa, łaskawco, to więcej niż pieniądze! Co mi pan obiecał? Że ona do braci nie będzie się dobierać! I co? – No właśnie, i co? – spytał wcale nieprzestraszony doktor. – Co takiego okropnego się stało? – „Wasilisk” z rana nie wypłynął! Kapitana nie ma! W celi nie ma, na przystani nie ma, nigdzie nie ma! Pasażerowie się awanturują, w ładowni pilny towar – klasztorna śmietana, a statku nie ma kto poprowadzić! – Czcigodny ojciec chwycił się za krzyż na piersi, zapewne po to, by przypomnieć sobie o chrześcijańskim miłosierdziu. Nie pomogło. – Przeprowadziłem dochodzenie! Jonasza wczoraj wieczorem widziano z tą pańską