- Łatwiej? - Ash podniósł małą ze stołu. - Byłeś jak

- Nasze koniki - uśmiechnął się Orum. - jako jedyny prowadzimy czystą linię. Kuriakowskich koni i znakować nie trzeba, każdy znawca od razu je rozpozna. - Ja nie jestem znawcą. - Opędził się niedbale wampir. – a taka maść jest bardzo popularna, pewnie u większość wieśniaków są takie koniki. - Ty co?! - oburzył się gnom. - Porównujesz wiejskie szkapy z naszymi skoczkami! Widziałeś, jak oni biegają? Jak szyję dumnie wyginają? Jak głowę prosto trzymają? Dumniej od innych królów. - I jabłka śliczne robią - ponuro potaknął Rolar*. Gnom zasępił się i zajął trzecim kubkiem - Orsany. Najemniczka nawet go nie dotknęła, więc żadnych sprzeciwów teraz nie było. - W każdym razie, w Arlissie musimy mieć uszy i oczy szeroko otwarte. - stwierdziła najemniczka, w roztargnieniu szczypiąc kromkę chleba. -- Nie łożniaki, tak rusałki z wampirami – wygnańcami. Lesz wie, co jeszcze. Rolar ścisnął zęby, krew nabrzmiała mu w skroniach, lecz zmilczał. Kamień spadł mi z serca - chleb jedli wszyscy, i od kupionego w Brasie żuczkojada nikomu nic się nie stało. Smółce, oczywiście, dowierzałam, lecz leszy wie co mnie czeka? Rolara i Orsanę ona widziała każdy dzień, lecz od rana jakoś to dziwny na nich krzywiła się i starała się trzymać nieopodal mnie. Oczywiście, pewnie nie podobał jej się koci zapach, który odczuwałam nawet ja. Prawdopodobnie, w nocy koty dokonały podłej dywersji i zaznaczyły moim przyjaciołom buty z cholewami, przy czym tak sumiennie i obficie, że napomykać im o tym było wielce nietaktowne. Dzieci i bez tego były w złym nastroju. - Z rusałkami jest problem. - pochmurnie dodał gnom, starając się nie patrzeć na załamanego Rolara, - pozrywali z trakenami wszystkie mosty, wpław i w bród przepłynąć nie dają, topią bez gadania. Wzdłuż rzek tam narobili, nawtykali desek z napisami, o jakichkolwiek rokowaniach słyszeć nie chcą. Leszy wie, co ich naszło. Wampir w gniewie stuknął w stół pięścią, zrobiwszy długą szczelinę wzdłuż deski: - Jakiego ghyra?! Gdzie patrzy ten przeklęty Danawiel? - Ja jego dawno nie widziałem. Nikt nie widział. Ty wiesz, że on i bez tego niechętnie gadał z lądowymi, wszyscy się dziwili, jak udawało ci się z nimi żyć w zgodzie. Niepotrzebnie odjechałeś, Rolar. Ty jedyny, kogo ona choć czasem słuchała. Na tobie trzymało się wszystko... - Dosyć - wampir raptownie wstał, nieomal wywróciwszy krzesło. -- Jedziemy do Arlissa. Natychmiast! Sądzę, że nawet gdyby nam przyszło do głowy zacząć się sprzeciwiać, on nie nawet nie spojrzałby w naszą stronę. *Kar′ka – imię domokrążcy, najpewniej zaczerpnięty z języka gnomów, choć bardzo podobne do alladara wampirów. *chomut – ehhh… naprawdę nie wiem, co to za rzecz, zgaduje, że ubiór, bo Kajel też to miał. No nic, zasięgnę porady u koleżanki. *„Co więcej, jak Władczyni dach zabrali, tak i u pozostałych czegoś w domu brakuje!” – Jakaś przenośnia albo przysłowie. Nie odnosi się do treści, chyba, że Marinka tłumacząc dla Fabryki połapie o co chodzi. http://www.protezy-zebowe.com.pl/media/ czyli: • rozróżniać dokumenty związane z zatrudnieniem, np.: umowa o pracę, Kodeks pracy, deklaracja ZUS, • rozróżniać dokumenty związane z działalnością gospodarczą, np.: polecenie przelewu, faktura, deklaracja podatkowa. Etap pisemny egzaminu – 22 – Przykładowe zadanie 2. Jak nazywa się przedstawiony na rysunku dokument regulujący rozliczenie bezgotówkowe? A. Czek potwierdzony. B. Polecenie przelewu. C. Faktura VAT. D. Weksel prosty.

pierwsza: Asha jeszcze nie było. Czekając na niego, usiadła na ławce pod starym dębem i popadła w zamyślenie. Ash i jego bracia. Drepczący za nim gęsiego. Teraz w innym świetle widziała opowieść Rory'ego o zastrzyku przeciwtężcowym. Wczoraj ta historyjka rozśmieszyła ją, wydawała się co najwyżej zabawna. Sprawdź wróciła do jego pokoju. - Tak. - Lizzie przyłożyła mu dłoń do czoła; wydało się jej za ciepłe. - Już kończy swoje sprawy w klinice i zaraz przyjeżdża. - Nie chcę, żeby specjalnie przyjeżdżał! - Jack nie cierpiał tego, co nazywał „robieniem szumu" wokół swojej osoby, co zdarzało się zawsze, kiedy kichnął kilka razy z rzędu czy miał parę kresek temperatury. - Zadzwoń i powiedz, że nic mi nie jest. - I tak się wybierał do domu. - Założę się, że nie! Jack zakaszlał i Lizzie twarz stężała. - Przesadzasz, mamo - rzekł, widząc jej minę. - Po