Nic z tego.

Sylwia westchnęła. - Jeśli tego właśnie chciała, to osiągnęła krańcowo odmienny rezultat. - Biedna Flic. Musi to odczuwać jako istny koszmar. - Wiesz co? Ty naprawdę masz złote serce. - W ciągu ostatnich miesięcy wcale nie czułem się taki dobry. - Wiem, ale nie zbaczałeś z kursu. 170 - Po prostu kochałem Karo... - A my to nie? Prawdą było, że uczucia Matthew w stosunku do starszych pasierbic nieco złagodniały - głównie dzięki współczuciu i świadomości ogromu ich straty. Ale prawdą było także to, że odkąd koroner zanegował wersję samobójstwa, życie w Aethiopii stało się nieco łatwiejsze - przynajmniej dla niego - gdyż Flic i Imogen przestały mu dokuczać. Uznał, że ciągle jeszcze są pod wpływem szoku i tak wielkiego bólu, że chwilowo czas się dla nich zatrzymał. - Odłóżmy na bok uprzejmości - powiedziała Sylwia. - Wiem, jak bardzo kochałeś moją córkę, ale w pełni zrozumiem, jeśli zdecydujesz się wyjechać. http://www.przedszkole9.edu.pl - Cholerne psisko! - poskarżyła się siostra. - Nie sika, kiedy patrzę, ale niech tylko odwrócę się na chwilę, zaraz zaczyna kopać. Flic pokazała jej na migi, żeby odeszły dalej od domu. - Co jest? - spytała Imogen. - Już pora. Imogen natychmiast domyśliła się, o co chodzi. - I co? - Baba powiedziała, że są kolegami. 202 - Jak ta w niedzielę. - Prawie na pewno ta sama. Chloe zauważyła, że mówi z akcentem, a Zuzanna powiedziała, że Katrina Dunn jest Szkotką. - Może i pracują razem - odezwała się z namysłem Imogen. - Ja

wygląda? Głęboka ta rana? - Mam nadzieję, że tak - powiedziała mściwie dziewczynka. - Chloe, na miłość boską... - Dość głęboko utkwiło - orzekła Zuzanna. - Naprawdę nie wolno go wyciągnąć? - Ta zasada dotyczy raczej długich ostrzy, więc... - Zuzanna Sprawdź w tym strasznym, pustym miejscu, gdzie kończyła się wszelka nadzieja, Matthew rozpaczliwie zapragnął choćby odrobiny pociechy i fizycznego kontaktu. W normalnej rodzinie na pewno usiedliby wszyscy razem, dzieląc z sobą żal - a może nawet wyraziliby głośno swój daremny protest... 139 Przez całą drogę do Londynu zdawał sobie sprawę, co go czeka, i świadomość tego uchroniła go od nadmiaru emocji. Paskudne uczucie paraliżu uczuciowego - nie do końca zgodne z ludzką naturą - na dłuższą metę bardziej go jednak przerażało niż chroniło. Wolałby - jeśli w ogóle można użyć tego słowa - raczej wypłakać w tej taksówce swój ból, niż tkwić tam jak kawał drewna. - Tak bardzo mi żal, Karo - szepnął. - Wszystkiego...