Matthew patrzył na Flic, na jej popalone ręce i strużki krwi na twarzy, na kawałeczki szkła, które niczym diamenty błyszczały we włosach. Słyszał głos strażaka na drabinie i odpowiedź Zuzanny, ale porażony widokiem włosów Flic, nie rozumiał ani jednego słowa. Nagle Imogen przepchnęła się między nimi do stojącego w płomieniach pokoju. - Nie!!! - Flic wciąż klęczała. - Imo, nie! Matthew odbierał to jak sen, jak surrealistyczny obraz. Sofa zniknęła, ogień huczał coraz bardziej, bujany fotel Karo się palił, podobnie jak 351 komódka z przyborami do szycia, a po środku tego wszystkiego stała Imogen w koronie sterczących czarnych kosmyków na tle jaskrawych płomieni. - Imo, nie! - Tym razem był to głos Zuzanny. - Nie, mój Boże, nie! - Nie w ten sposób! - krzyknęła Flic. - Tak właśnie chcę! - odpowiedziała jej siostra. Matthew usłyszał to, zarejestrował, zrozumiał, że dziewczyna chce umrzeć. I że nie wolno mu do tego dopuścić. http://www.psychologpiaseczno.pl Zebrali się w pierwszą sobotę sierpnia w salonie, a zarazem gabinecie Zuzanny, w jej segmencie przy Muswell Hill. Był to przestronny pokój z dużym wykuszowym oknem. Stało w nim kilka waz z niebieskimi i fioletowymi kwiatami, na ścianach wisiały starannie oprawione komiczne rysunki kotów. W innym czasie i innych okolicznościach takie wnętrze mogło sprawiać wrażenie miłego chłodu, dziś jednak wydawało się duszne i przegrzane. - Może włączysz to, Matthew? - Zuzanna wskazała duży wentylator, stojący tuż za jego fotelem. - Z rozkoszą - odrzekł, wstając. - Wolałabym nie - zaprotestowała Flic, która siedziała obok. - Wieczorem mam imprezę i nie chcę, żeby mi całkiem rozwiało włosy.
teraz, gdy o nim myślała, widziała przede wszystkim jego ciemne roziskrzone oczy w szczupłej twarzy o subtelnych arystokratycznych rysach — niezbitym świadectwie szlachetnego urodzenia. Pamiętała i jego głos — głęboki, a przy tym dźwięczny. Pamiętała też, że hrabia bardzo często się śmiał. Sprawdź Flic i Kahli zaraz nadejdą. Chyba że pies utknął w mokradle. Spojrzał na swoje nogi, podniósł lewą i postawił znów na ziemi. Przynajmniej tu jest dość twardo. Szukaj bransoletki! Czas płynął. Robiło się ciemno, zaczął padać deszcz, wiatr się wzmagał. Wrzosowisko stawało się coraz bardziej wrogie. Żadnego śladu bransoletki, zresztą prawdę rzekłszy, Matthew przestał jej szukać. Musiał skoncentrować się teraz na odnalezieniu Flic i Kaniego. Nawoływał ich już wcześniej, podnosząc coraz bardziej głos, ale ewentualną odpowiedź zagłuszały podmuchy wichru, skrzypienie gałęzi i chrzęst trawy. I jeszcze głos jakiegoś zwierzęcia. Nie psa, nieco bardziej