- Tak. Okazałeś się miłym gospodarzem.

niemu ręce. Alec zbladł. Przez chwilę nie wiedział, co robić. Potem zakipiał w nim gniew. Cóż ona, u diabła, tutaj robi? - Czy się nie cieszysz, że mnie widzisz? Głos ugrzązł mu w gardle. Już od dawna kontakty z baronessą wprawiały go w zakłopotanie. Czuł wtedy niesmak, zmieszany z poczuciem winy. Teraz jednak jej widok go przeraził. Jeśli dowie się o Becky... A, co gorsza, jeśli Becky dowie się o niej... Z największym trudem przełknął ślinę. Musi się opanować, bo inaczej wszystko przepadnie. Należało chronić Becky i usunąć stąd Evę. A najłatwiej się jej pozbędzie, kiedy ją ułagodzi. Nie wolno mu dopuścić, by zaczęła się czegoś domyślać. Eva Campion, od czasu gdy zdobyła nad nim władzę dzięki swoim pieniądzom, stała się niesłychanie zaborcza. Kiedy na wszelkie sposoby dawał jej do zrozumienia, że ich zażyłość należy uważać za zakończoną, Eva wkrótce narzucała mu się ponownie. Wiedział, że nie przyjęłaby z satysfakcją wiadomości o jego zaręczynach, w dodatku z dziewczyną znacznie młodszą i ładniejszą od niej. Jeśli się dowie o Becky, to wkrótce będzie o niej wiedziało całe towarzystwo, włącznie z Michaiłem Kurkowem. I nawet nie próbował sobie wyobrażać, co by powiedziała Becky, gdyby poznała prawdę. Zwłaszcza teraz. Pewnie zerwałaby zaręczyny. Nie mógł nic zrobić, póki Eva nie odejdzie. Miał jedynie nadzieję, że Becky posłusznie schowa się gdzieś. Do diabła! Powinien jej był o wszystkim powiedzieć wcześniej. http://www.psychopedagogika.pl/media/ Niemożliwe! - Niestety, tak. - Ależ Róża Indry była w mojej rodzinie od pokoleń! - Sza! - uciszyła ich gniewnie jakaś stara dama. Wierni wstali i zaczęli śpiewać hymn. Alec wyprowadził Becky z kościoła. - Nieraz tak się zdarza - wyjaśniał półgłosem, otwierając przed nią ciężkie drzwi. - Któryś z twoich krewnych musiał mieć kłopoty finansowe, sprzedał więc prawdziwy kamień i zastąpił go kopią, w nadziei, że rodzina nigdy tego nie odkryje. - Nie mogę uwierzyć! - upierała się, gdy wyszli na słoneczny dziedziniec przed świątynią. Ciężkie drzwi zamknęły się powoli, tłumiąc pierwsze zwrotki hymnu. - Na pewno się mylisz! - Jestem pewien, że nie. Przykro mi, Becky. Znam się na drogich kamieniach i wiem, że to podróbka. Zrobiono ją ze szklanej pasty. Jeśli uderzysz nią o coś twardego, rozleci się na

- Nie poczęstujesz mnie? - Przepraszam, wszystko przez ten zapach - roześmiała się. - Dopiero teraz naprawdę czuję, że są święta. - Pomyślałem, że jeśli Cordina będzie ci się kojarzyła z domem, może zechcesz zostać dłużej. Spojrzała na niego, a potem szybko spuściła wzrok. - Dostałam rozkaz, żeby pod koniec tygodnia wracać do Anglii. - Rozkazy! - Wzruszył ramionami. Chciał ją objąć, ale rozmyślił się i cofnął dłoń. - Praca jest dla ciebie taka ważna? - zapytał, nie kryjąc rozczarowania. Sprawdź - Być może, ale cię skrzywdziła. Nie powinna była tak robić. Dobrze o tym wiesz. - Kogóż to obchodzi? - Mnie - szepnęła. Alec drgnął, słysząc jej odpowiedź. Serce waliło mu jak młotem. Sam nie wiedział, co się z nim dzieje. Siedział na brzegu łóżka, przyglądając się w odrętwieniu swoim rękom. Czuł, że powiedział za wiele. Dużo by dał, żeby znów móc się kontrolować, i miał świadomość, że może to osiągnąć tylko w jeden sposób. Becky wyciągnęła ku niemu ramiona, ofiarowując mu pocieszenie, czułość i zrozumienie. Przez dłuższą chwilę patrzył na nią, jakby nie mogąc się zdecydować, lecz kiedy nachylił się nad nią i pocałował mocno, niemal brutalnie, był już pewien, czego chce. Próbowała go powstrzymać i odwrócić twarz. - Pragnę cię. - A mówiłeś, że nie możemy. - Kłamałem.