- I śpiewa! - zaśmiała się Willow. - Naprawdę śpiewa!

Mark skinął głową. Wiedział, Ŝe ona liczy na to, iŜ kaŜdy chętnie rzuci robotę i stawi się na jej wezwanie. - Masz jakieś nowe osiągnięcia, Nito? - zapytał. Ujęła się pod boki i zmierzyła go ostrym spojrzeniem. - Zatrute jedzenie, połamane płoty, przecięte linie telefoniczne, spłoszone konie... To mało? Mark westchnął. Teksański Klub Ranczerów wiedział o tych pogróŜkach, ale nie traktował ich serio. I choć Nita była innego zdania, nie było oczywiste, Ŝe Devlinowie są w to zamieszani. - Dostałaś znowu list z pogróŜkami? - Nie. - A więc sytuacja się uspokaja, wszystko wraca do normy? Nita zmruŜyła oczy. - Na moje wyczucie nic nie przemawia za tym, Ŝe będzie spokój. Mark skinął głową. - Chciałbym się rozejrzeć - powiedział. - Oczywiście. Cieszę się, Ŝe nareszcie traktujecie mnie serio. Mark westchnął. Postanowił, Ŝe nie powie jej, czy traktuje ją powaŜnie, czy niepowaŜnie. - Byłoby dobrze - zaczął - gdybyśmy mieli listę nazwisk ludzi, z http://www.psychoterapeutawarszawa.info.pl fotelu. Wiedział, Ŝe jego oskarŜenia dotknęły Alli i wymyślał sobie za to w duchu. Wówczas był wciąŜ w szoku na myśl, Ŝe ona moŜe być w nim zakochana. Wierzył jednak w głębi duszy, Ŝe wyznanie jej swoich uczuć było rzeczą najwłaściwszą, ale Ŝe za parę innych jego wypowiedzi powinien ją przeprosić. Nie miał racji dając jej do zrozumienia, Ŝe zatrudniając się w charakterze niani Eriki, kierowała się zgoła innym motywem. Wiedział przecieŜ, Ŝe zrobiła to dlatego, Ŝe on ją o to prosił, prosił ją o pomoc, której mu nie odmówiła. Gdy zobaczył Alli ponownie, powinien był ją przeprosić i uciec przed nią. Nie ulegało dla niego kwestii, Ŝe gdy wyjdzie za mąŜ, zechce mieć dzieci, a on w tej sprawie był nieugięty. Zaliczała się ponadto do kobiet, które oczekują od męŜa miłości, a Mark był do niej niezdolny. Wobec Eriki wypełniał tylko swoje obowiązki, nic więcej. Tak trudno jest Alli zaakceptować ten stan rzeczy? Dzwonek telefonu przerwał te jego rozmyślania. Szybko podniósł słuchawkę.

- Musisz ją przynajmniej przymierzyć. Zresztą zrobisz mi przysługę, zabierając ją wreszcie z butiku. Nawet nie wiesz, jak trudno znaleźć kogoś tak drobnego jak ty. Proszę, przymierz. Będziesz w niej pięknie wyglądać! Gdy zajechały pod dom, Scott grał na trawniku w piłkę z Mikeyem. Zerknął na zegarek. Dochodziła ósma. Spodziewałby Sprawdź Chyba że poślubisz odpowiednią pannę, pomyślała. Zapy¬tała tylko: - Milordzie, co pan zrobi, gdy posiadłość zostanie sprzedana? - Jeszcze się nad tym nie zastanawiałem. Prawdopodobnie wstąpię do wojska. Nie będę pierwszym oficerem żyjącym z żołdu. Zresztą nie chodzi tu o mnie, jakoś sobie poradzę. Martwię się głównie o Arabellę. A właśnie, przypomniało mi się, że nie miałem jeszcze okazji podziękować pani za dobrą radę. Kuzynka Maria jest zachwycona pomysłem sprowadzenia tu dziewcząt. Pod znakiem zapytania pozostaje jednak, czy będzie tego zdania po miesiącu pobytu z Arabellą. - Pańska siostra zapewne jeszcze nieraz znajdzie się w opałach - zaśmiała się Clemency. - Jestem jednak pewna, że pozostanie to bez wpływu na jej debiut w towarzystwie w przyszłym sezonie. - A pani, panno Stoneham? Jakie są pani plany po zakończeniu pracy w Candover Court? - Moja sytuacja jest dość skomplikowana - zaczęła Ostrożnie. - Niestety, pokłóciłam się z najbliższą rodziną, w konsekwencji czego musiałam się zatrudnić jako guwer¬nantką. Na szczęście, na dwudzieste piąte urodziny mam otrzymać pewną sumę, więc cokolwiek się zdarzy, będę finansowo zabezpieczona. - Dobry Boże! Chyba nie uciekła pani z domu? Jeśli tak, to w każdej chwili powinienem się tu spodziewać zirytowanego ojca. - Nie wygląda to aż tak dramatycznie, milordzie. - Po¬zwoliła sobie podjąć jego żartobliwy ton. - Już wiem. Starano się zmusić panią do poślubienia potwora! - Markiz zmarszczył brwi na myśl, że tak piękna dziewczyna musi mieć mnóstwo adoratorów. Pewnie swatano jej jakiegoś gamoniowatego urzędnika o niezgrabnych rękach i czerwonej twarzy. - Coś w tym sensie. - Więc znalazła pani pracę w Yorkshire i była tam nękana przez lubieżnego ojca swojej wychowanki. Mam nadzieję, panno Stoneham, że nikt z tutejszych gości nie sprawia pani kłopotu? - zapytał unosząc brwi. Rozmowa z Orianą nadal ciążyła obojgu. Clemency spojrzała na niego i po chwili odpowiedziała: - Uczyniłam wszystko, co mogłam, by dać świadectwom mojej uczciwości.