Czy naprawdę chciała już lecieć do domu, ryzykując kompletne

akcji. Widział, co tamten zrobił z Pavonem. No cóż, okazało się, że Diaz w pełni zasłużył na swoją złą sławę. W zasadzie ludzie wręcz go nie doceniali. Można by powiedzieć, że śmiertelnie przerażony Pavon dosłownie robił ze strachu w gacie, tylko że, gwoli ścisłości, już nie miał gaci na sobie. Leżał na ziemi związany, nagi, rozpięty między wbitymi w grunt palikami. Najpierw długo i głośno klął, potem usiłował negocjować. Teraz już tylko błagał jękliwym głosem. Diaz zadawał pytania, wciąż tym łagodnym, spokojnym tonem. Odpowiedzi Pavona sprawiały, że Rip miał szczerą ochotę zwymiotować. Bandyta opowiedział im wszystko: o dzieciach, którymi handlowali jak bydłem, o zasadach działania gangu przemytników, o roli Susanny w tym wszystkim. Poznali nazwisko kobiety z Nowego Meksyku, która pracując w ratuszu małego miasteczka, kradła blankiety aktów urodzenia, po czym zajmowała się an43 351 ich wypełnianiem. Porwane dzieci dostawały nowe nazwiska i w ten sposób stawały się innymi ludźmi. http://www.robotyciesielskie.com.pl gdy wreszcie powiedział jej, co będzie robić. Bała się strasznie, że Diaz nie znajdzie legalnej pracy, w której atutem i zaletą będą jego wyjątkowe umiejętności. Wyglądało na to, że nigdy nie dorobią się fortuny, ale mieli dość pieniędzy, by wychowywać dzieci i od czasu do czasu pozwolić sobie na mały luksus. A to wystarczało jej z nawiązką. Mieszkanie w apartamencie Milli, z tak wieloma sąsiadami tuż za ścianą, niepokoiło Diaza. Nie narzekał, ale ona widziała, jak jest zdenerwowany, jak nie może znaleźć sobie miejsca. Kiedy Milla była w piątym miesiącu ciąży z Linneą, Diaz zaczął działać jej na nerwy tak bardzo, że postanowiła coś z tym wreszcie zrobić. Diaz rozejrzał się po okolicy i znalazł dom na tyle oddalony od innych, by mógł znaleźć w nim spokój, a jednocześnie stojący na tyle blisko

siebie. I coś jeszcze: zimna, lodowata, trzymana pod nieludzką kontrolą wściekłość. - Rzuć nóż. Liczę do jednego. Jed... Nie czekał nawet tyle na reakcję kobiety. Lewa ręka Diaza wystrzeliła do przodu, chwyciła dłoń Loli i silnym szarpnięciem wykręciła ją, oddalając od Milli. Dał się słyszeć dziwny odgłos, jakby Sprawdź podmuchami porywistego wiatru. - To... zbyt szybko. Nawet przyznanie, że kiedyś, w nieokreślonej przyszłości, może znowu pozwolić sobie na szczęście i normalne życie, było niczym uniesienie stopy i zrobienie śmiałego kroku w przepaść. - Minęło dziesięć lat. Znalazłaś już syna i zrobiłaś to, co było dla niego najlepsze. Czemu zatem „zbyt szybko"? - Tak po prostu - raz jeszcze chciała podeprzeć się zimną logiką. - Przez szczęście rozumiesz małżeństwo z tobą. - Mogę cię uszczęśliwić. A ja ciebie - powiedziała bezgłośnie, czując niepewność na samą myśl o tym. Diaz był skomplikowanym, trudnym człowiekiem. Jeżeli teraz Milla da mu kosza, to zważywszy na skrajnie samotniczą naturę