– Myślisz, że to Jennifer? E tam. – Spojrzał na partnera. – Nabijasz się ze mnie, tak?

Była ładna. Drobna, sprytna, o delikatnej cerze, mogła się obejść prawie bez makijażu. Uśmiechała się, ale jej oczy pozostały poważne. – Nie wiem. Uważa, że ktoś go wkręca, chce mu wmówić, że Jennifer nadal żyje. – Sam ją zidentyfikował. – I wie o tym. – Hayes poczuł, że nadciąga ból głowy. – Nie wyglądał mi nigdy na gościa, który daje się wciągnąć w coś takiego. Gdyby ktoś go nabierał, waliłby w mordę. – Chyba że chce uwierzyć, że ona żyje. – Rozłożyła ręce. – Nie, żebym kiedykolwiek go rozumiała. Hayes przypomniał sobie dopiero teraz; przed laty Bentz romansował z Dawn. Chyba dawno jej już przeszło, choć, jeśli wierzyć plotkom, bardzo przeżyła rozstanie. – W każdym razie rozmawiałam dzisiaj ze znajomymi sióstr Springer. Znalazłam nawet ich chłopaków. Obaj oczywiście mają alibi, ale chłopak Lucy, Kurt Jones, jest notowany. Nic poważnego, tylko narkotyki. Na ulicy mówi się, że handluje. – Pokręciła głową. – Drobny diler. Nie sądzę, by to był on. – I mało prawdopodobne, żeby miał coś wspólnego z siostrami Caldwell. – Teoretycznie jest w odpowiednim wieku, ale nie wydaje mi się, żeby pasował do profilu. Bledsoe usłyszał końcówkę rozmowy – akurat wchodził do pokoju. – Nie, nie mówcie, rozmawiacie o moim ulubieńcu, naszym ekskoledze Ricku. – Skrzywił się. – Można się było spodziewać, że wyskoczy jak diabeł z pudełka, kiedy http://www.stomatologkrakow.edu.pl niewystarczające. O1ivia nie mogła przestać się o niego martwić, świadoma, że ćwiczenia mają zmniejszyć stres. Sypiał niespokojnie. Jego człowiek w wydziale, Montoya, był pochłonięty pracą i rodziną. Nawet Kristi miała w głowie tylko własny ślub. – Co powiedziałbyś, gdybym cię zaprosiła na kolację? – zapytała. – Jest poniedziałek. – I właśnie to trzeba uczcić. Żachnął się, ale i uśmiechnął, wstając z atlasu. Otarł spoconą twarz ręcznikiem. – Chyba się nudzisz, skoro uważasz, że poniedziałek to okazja do świętowania. – Pomyślałam, że wyjście z domu dobrze ci zrobi. Uniósł pytająco jedną brew. Owszem, jest już po czterdziestce i odkąd go poznała, nieraz zaglądał śmierci w oczy, ale wciąż jeszcze kawa! przystojniaka z niego. Nadal traciła głowę, ilekroć się kochali, choć od wypadku dochodziło do tego, niestety, bardzo rzadko.

na punkcie Jamesa, jeśli rozumiesz, co mam na myśli. Nie rozumiał, ale zachował to dla siebie. – Przykro mi, ale nic więcej ci nie powiem. Znałeś ją lepiej niż inni. – Mam wrażenie, że wcale jej nie znalem. – Niedopowiedzenie roku. – Jak my wszyscy. – Położyła mu dłoń na ramieniu, ale zaraz się rozmyśliła i cofnęła ją szybko. Z westchnieniem dodała: – Tu nie chodzi o ciebie, wiem, ale Jennifer powiedziała Sprawdź To idiotyczne. Poznała Ricka wiele lat po śmierci Jennifer i choć podejrzewała, że przedwczesna śmierć pierwszej żony go gryzie, że cierpi, iż on żyje, a ona nie, miała wrażenie, że się z tym uporał. Aż do dwóch tygodni w śpiączce. Coś się stało, gdy był nieprzytomny. Rick Bentz się zmienił. I właściwie nic w tym dziwnego, jeśli weźmie się pod uwagę okoliczności. Uniknął śmierci o włos. Nie sposób wyjść z takich opałów bez zmian na psychice. Wycofanie się i introspekcja to normalne zjawiska. Na miłość boską, Bentzowi śmierć zajrzała w oczy, więc O1ivia dawała mu czas na zaleczenie ran, nie tylko fizycznych, ale i psychicznych. Ale, do cholery, co ma z tym wspólnego Jennifer Nichols Bentz? Musiała zasnąć, bo otworzywszy oczy, ze zdumieniem ujrzała słońce wschodzące nad horyzontem. Na niebie ścieliły się pasy różu i fioletu i nagle poczuła, że nie wytrzyma na kanapie ani chwili dłużej. Bolała ją głowa – postanowiła, że zaparzy kawę. Bez kofeiny,