Tego momentu Matthew obawiał się bardziej niż samego

— Owszem, ale jestem pewna, że w gruncie rzeczy nie taki diabeł straszny jak go malują — rzekła tamta z zaskakującym poczuciem humoru. Uśmiechnęła się i wyszła z pokoju. Tempera wróciła do rozpakowywania kufrów. Niestety, nie potrafiła pozbyć się swoich obaw. Wszystko zależało od tego, czy macocha wyda się księciu zniewalająco ponętna. Niestety, nikt nie wiedział lepiej od Tempery, jaki zawód mogła sprawić lady Rothley, jeśli ktoś spodziewał się po niej inteligentnej konwersacji. Lecz może zupełnie niepotrzebnie się niepokoi? Przecież kolekcję Chevingham stworzył książę senior. Może jego syn wcale nie interesuje się skarbami sztuki przepełniającymi cały jego ogromny dom. Od kiedy lady Rothley zaczęła wspominać o księciu, Tempera starała się przypomnieć sobie, co mówił o nim zmarły ojciec. Niestety, o ile pamiętała, nigdy księcia nie poznał. Wiedziała, że ojciec odwiedził kiedyś rezydencję Chevingham. Po powrocie opowiadał matce i córce o wspaniałej kolekcji płócien van Dycków i o obrazach innych http://www.stomatologwarszawa.edu.pl - Tego nie powiedziałem. - Ale tak pomyślałeś. - Shey odwróciła się i zanurzyła nogi w wodzie. - A domniemanie niewinności? - nie poddawał się Tanner. - Naprawdę nie chciałem, byś to tak odebrała. - W porządku. Spróbował zmienić temat, by choć trochę poprawić jej nastrój. - Jaki masz tatuaż? - Nie twój interes - odcięła się, ale złość powoli jej przechodziła. - Gdzie go masz? - dociekał dalej. - Mogę sam zobaczyć, co przedstawia. Nie ma sprawy. Shey odwróciła się do niego i odpowiedziała ostro:

mi nie idzie. Spodziewała się protestu, przekonywania, tymczasem Tanner przyjął jej słowa ze spokojem. - Dobrze. W takim razie zobaczymy się w poniedziałek Wtedy pogadamy. Postaraj się przez ten czas zastanowić nad tym, co cię tak przeraża. Sprawdź - Rzeczywiście nic - przyznał jej rację. Sylwia jednak coś sobie uprzytomniła. - Będziemy musieli im powiedzieć przed dochodzeniem. 148 Dochodzenie. Kolejny koszmar. Popatrzył na bladą, pełną żalu twarz teściowej. - No tak... W nocy płakał w poduszkę. Jeszcze zanim usłyszał tamtą nowinę, płakał nad stratą Karo, jej ciepła, radości, pociechy, jaką dawała mu zarówno jej fizyczna obecność, jak duchowe pokrewieństwo. Teraz jednak opłakiwał dziecko, które nosiła. Ich dziecko.