Wydaje mi się, że nasza tragedia ma związek z tym człowiekiem. Może były jakieś inne listy,

ekskluzywny klub. Inni do niego należeli, ona nie mogła. Ona była outsiderem, gościem, dla którego zabrakło miejsca przy stole. Żałowała, że Quincy śpi. Teraz mogłaby z nim porozmawiać. Może nawet oparłaby głowę na jego ramieniu, a on zapewniłby ją, że wszystko się jakoś ułoży. Powiedziałby jej, żeby nie traciła wiary. Chciałaby, żeby to było takie proste. - Osiem miesięcy temu - Rainie powiedziała łagodnie do Kimberly - jakiś mężczyzna telefonował w różne miejsca w Bakersville, próbując odnaleźć moją matkę. Po paru miesiącach Luke powiedział mi o tym, ale nie podał mi nazwiska, ponieważ to nie wydawało się ważne. Telefonował niejaki Ronald Dawson. Nazwisko to nadal znajduje się w notatniku Luke'a. Parę tygodni później zastępca prokuratora okręgowego wniósł oskarżenie przeciwko mnie. Po jakimś czasie wycofano je, nie wiadomo dlaczego. Wtedy pomyślałam, że Quincy interweniował w tej sprawie. Po spotkaniu z Mit¬ zem sprawdziłam to. Quincy nie miał z tym nic wspólnego. Sam prokurator okręgowy wniósł o wycofanie oskarżeń. Wkrótce będzie ponownie kandydował na to stanowisko. Dowiedziałam się, że biuro jego kampanii otrzymało sporą darowiznę od jednego z mieszkańców, Ronalda Dawsona. - Sama widzisz. Nie ma żadnego zbiegu okoliczności. Ronald Dawson zaczął cię szukać prawie rok temu i masz na to dowody. http://www.stomatologwarszawa.org.pl/media/ niepokojąca. – Teraz... teraz lepiej – wydusił wreszcie, usiłując zapanować nad głosem, choć twarz miał nadal koloru pergaminu. – Nauczka po masakrze w liceum Columbine – rzuciła Rainie. – Syreny wszystko zagłuszyły. Jednostka antyterrorystyczna nie mogła ustalić, gdzie ukryli się bandyci. – Uczyli cię o szkolnych strzelaninach? – zapytał z nadzieją w głosie Chuckie. – Nie. Czytałam w gazecie. – Rainie potrząsnęła głową. – Dobra. Odwagi. Nadstawiaj uszu. Damy sobie radę. Wrócili do głównego hallu. Z bronią w ręku ostrożnie posuwali się przed siebie. Za sekretariatem ciągnęły się rzędy niebieskich szafek. Wszystkie pozamykane. Strzelanina musiała się zacząć, kiedy uczniowie wrócili do klas po przerwie obiadowej. Rainie zastanawiała się, czy to ważne. Wzdrygnęła się na myśl, co zastanie w klasach. Na podłodze dostrzegła kilka odkształconych łusek. Pewnie od zabłąkanych pocisków. A

i zaczęła się zastanawiać, czy nie powąchała go zbyt ostentacyjnie. - Dobrze spałaś? - spytał, delikatnie dotykając palcami jej dłoni. - Tak, a ty? - W ogóle nie spałem. Byłem zajęty wyczekiwaniem na spotkanie z tobą. Zarumieniła się, ale nie potrafiła stłumić uśmiechu. - To bardzo miłe - przyznała. Sprawdź już wiemy. Rysopis podejrzanego? - Mam dwa, ale nie pasują do siebie. - Oczywiście. - Jako Ben Zikka, alkoholik, który półtora roku temu wychodził z nało¬ gu, został opisany tak: człowiek o wzroście poniżej metra osiemdziesięciu. otyły i łysiejący. Według członków grupy AA Zikka twierdził, że ma jakieś kontakty z policją. Ale informację tę zdobyłam dwie godziny temu i jeszcze nie zdążyłam jej potwierdzić. - A drugi rysopis? - W Filadelfii używał nazwiska Tristan Shandling. Świadek twierdzi, że to mężczyzna wysoki, dobrze zbudowany i elegancko ubrany. Bardzo podobny do agenta FBI. Przynajmniej jest w tym samym wieku. Przed pięć¬ dziesiątką lub trochę po.