– Jak tam raporty? – Pomimo obaw Shepa, Mitchell nigdy nie próbował wykraczać poza

skrócenie odsiadki, znaleziono go w więziennej łazience. Ktoś odciął mu penisa i wepchnął w gardło. Miguel nigdy nie był delikatny. - Aha. I to właśnie on dzwonił dziś na twój zastrzeżony numer? - On i czterdziestu siedmiu podobnych świrów. Później telefonowało do mnie ośmiu pracowników więzień, którzy uznali, że powinienem wiedzieć o tym, że mój zastrzeżony numer rozprowadzany jest wśród więźniów na skrawkach papieru i paczkach papierosów. W jednym więzieniu wyskrobano go również na ścianie pod prysznicem. - Quincy... - Wyliczyłem, że czterdziestu siedmiu więźniów reprezentuje dwadzieścia jeden różnych zakładów penitencjarnych, więc podejrzewam, że rano zgłosi się do mnie więcej pracowników więziennictwa. - Quincy... 61 - Ale nie martw się - kontynuował, już bardziej zdecydowanym głosem. - W większości więzień mają prawo monitorować cele, więc jestem pewien, że nowi członkowie mojego fanklubu zostaną stosownie ukarani. Czymś w rodzaju kary dyscyplinarnej lub izolacji od innych więźniów, czymś, co stanowczo odstręczy psychopatów skazanych na dożywocie od zabawiania się kosztem agenta specjalnego. http://www.studium-medyczne.net.pl/media/ Był wczesny czwartkowy wieczór. Agentka specjalna Glenda Rodman pilnowała monitora i w pewnym momencie zobaczyła, że przed bramą domu stoi Quincy. Wcześniej spała dwie godziny, a potem odebrała telefon. Wzywano ją do Filadelfii, ale to wydawało się już odległą przeszłością. Przez resztę nocy oglądała miejsce zbrodni. Potem wróciła do domu Quincy'ego, żeby słuchać kolejnych wiadomości z pogróżkami o śmierci. Coraz to nowe pomysły, chore i perwersyjne. Liczba dzwoniących doszła do trzystu pięćdziesięciu dziewięciu. Niektórych Quincy osobiście wsadził do więzienia. Inni po prostu nienawidzili agentów federalnych. Jeszcze inni zwyczajnie się nudzili. W każdym razie ledwo zakamuflowane ogłoszenie z więziennych gazetek zawierało numer telefonu psychologa z FBI. Wszyscy czuli się w obowiązku zadzwonić. Niektórzy, musiała

szansa, że zbrodniarz nie odmówi sobie przyjemności udziału w pogrzebie. Złapała się na tym, że wraca myślami do ubiegłej nocy. Nagłe przebudzenie. Wysoki, groźny cień na werandzie... Ostatnio zawodziły ją nerwy. Przez tłum przeszedł szum. Rainie otrząsnęła się z zadumy i skupiła uwagę na zielonym cmentarzu. Właśnie nadjechała kolumna samochodów. Dziewczynki i ich rodziny. Pierwszy wysiadł George Walker. Był postawnym mężczyzną o zaczerwienionej, Sprawdź Elizabeth Quincy nie wytrzymała. Przytuliła się do mężczyzny, który nosił w sobie nerkę Amandy. Tuliła go mocniej niż kiedykolwiek swoją córkę, jakby to mogło przywrócić jej życie. Matka nie powinna grzebać swoich własnych dzieci. Zgodziła się na odłączenie aparatury. Boże, ona wyraziła zgodę, a oni odebrali jej dziecko... Tristan Shandling objął ją. Pośrodku ruchliwej South Street. Z początku nieśmiało poklepywał ją po ramieniu, potem zaczął to robić śmielej. Pozwolił jej wypłakać się na swojej piersi, mówiąc: - Uspokój się. Jestem przy tobie, Bethie. Zaopiekuję się tobą. Obiecuję. 4 Dzielnica Pearl, Portland We wtorek o piątej rano Rainie wyczołgała się z łóżka. W celu zaspokojenia swoich masochistycznych założeń na ten dzień przebiegła dziesięć kilometrów w wilgotności przekraczającej dziewięćdziesiąt procent. I co