Uważała, że maczał też palce w nielegalnych sprawkach. Nie wiem, co miała na myśli, ale tak

czekamy na sekcję. Bentz nerwowo przeczesał włosy palcami. – Co miała na sobie? – Spojrzał na asystenta. – Macie ubranie? – Myślę... Chwileczkę. – Zerknęła do spisu. – Koszulka bez rękawów, rozmiar S, różowa. Szorty, rozmiar dwa, białe, białe majtki, cielisty stanik, trzydzieści dwa B. Bez butów i bez biżuterii. – A to drań – mruknął Bentz. – Co? – Strój. Dokładnie to samo miała na sobie kobieta, którą goniłem. To znaczy nic nie wiem o jej bieliźnie, ale na pewno miała różową koszulkę i białe szorty. Ktoś wiedział. Zabójca. On albo ona. Wiedział to na pewno. – Myślisz, że to nie Jennifer? – A jakim cudem? – Więc kto? – Cholera wie. – Bentz odwrócił się, czując nadciągającą falę mdłości. – Pogadajmy z Yolandą Salazar, przekonajmy się, co wie. Może ona zdradzi nam, co łączyło Fortunę Esperanzo z kobietą, która skoczyła z klifu. Już szedł do drzwi. Przenikał go lodowaty strach. Olivia. Na rany boskie, gdzie ona jest? Niech Bóg go ma w swojej opiece, jeśli zginęła. Spojrzał na Hayesa. – Ale najpierw zatrzymamy się na posterunku. Muszę się zobaczyć z żoną. http://www.szkoleniestomatologow.pl/media/ stamtąd wyjedziemy. – Odbijało mi. – I nagle po tylu latach wsiadasz do samochodu i lecisz na zachód? Litości, tato. – Westchnęła dramatycznie. – Powiedz tylko, że tu nie chodzi o mamę, dobrze? – Nie chodzi o mamę. – Kiepski z ciebie kłamca. Naprawdę. Milczał, ciekaw, co wzbudziło jej zainteresowanie. Oczywiście... sam powiedział Kristi, że widział Jennifer w szpitalu, gdy się ocknął ze śpiączki. Od tego czasu rozmawiali zaledwie kilka razy, ale Kristi ma dość oleju w głowie, by poskładać kawałki układanki. No i sama znajduje się na krawędzi paranoi, odkąd się okazało, że i ona ma pewne zdolności nadprzyrodzone. Odkąd cudem wywinęła się śmierci, twierdziła, że wie, kiedy ktoś ma umrzeć, że widzi, jak z ofiary wycieka kolor, aż staje się czarnobiała. To na pewno przerażające. Bentz nie

skrzyżowaniach i telewizji przemysłowej dosłownie wszędzie prywatność nie istnieje. Nawet się nie wysikasz w Nowym Orleanie, żeby ktoś tego nie nagrał i nie podesłał nam linka na YouTube. – Czyżby? – Bentz się zdziwił. – W takim razie dlaczego, do cholery, nie mamy podejrzanych na filmach? – Mamy. I to często. W każdym razie tych głupich. O ile mamy szczęście. Sprawdź wszystkim. Musi zdobyć klucze! Wszędzie unosiły się strony z albumu. O1ivii wydawało się, że usłyszała jakby głuche uderzenie. O Boże, czyżby łódź pękła? Wariatka też to usłyszała, na chwilę odzyskała przytomność, po raz kolejny zdała sobie sprawę, że O1ivia ją filmuje. – Oddawaj! – Powiedziałam: chodź i weź ją sobie! – O1ivia stała twardo, oparta o pręty, z obiektywem wycelowanym w twarz wariatki. Woda podnosiła się coraz wyżej. – Cholera! – Porywaczka jedną ręką tuliła do siebie mokre zdjęcia, drugą mocowała się z pękiem kluczy. – Kim jesteś? – zapytała Olivia. – Powiedz widzom, jak się nazywasz, żeby wiedzieli, że to ty. Chwileczkę.. Jesteś Dawn? – Zagadywała, przypomniała sobie, że Bentz kiedyś