A jednak...

Powiedz, co się stało, że kobieta skoczyła do Devil’s Caldron. Jeśli każą ci zostać na linii, zostań. Jeśli nie, wybierz dziewiątkę z menu szybkiego wybierania. Połączysz się z detektywem Jonasem Hayesem z LAPD. Powiedz mu, co tu się stało, i że nie dojadę do Point Fermin. I że potrzebna nam tu ekipa ratunkowa. Jasne? Travis skinął głową, zadowolony, że ma coś do roboty, cokolwiek, byle się przydać. – A pan dokąd? – zapytała Bentza dziewczyna. Wskazał głową spienione morze. Zdawał sobie sprawę, że to bez sensu, ale musiał spróbować ją odnaleźć. Nie mogła tak po prostu zniknąć. O nie! Pracowitość Montoi wreszcie przynosiła rezultaty. Tak długo siedział wpatrzony w monitor z danymi z Kalifornii, że rozbolały go plecy, ale było warto. Zerknął w okno – zapadł zmrok, większość kolegów z dziennej zmiany poszła już do domu. Ale się opłaciło ślęczeć godzinami, rozważał, masując obolały kark. Udało mu się znaleźć Yolandę Salazar. I to niejedną. Odrzucał je po kolei, aż skupił się na tej właściwej. Zgodnie z tym, co mówił Carlos, była żoną syna jego kuzynki, Sebastiana. Sprawdził ją wszędzie, gdzie tylko mógł – była czysta, studiowała zaocznie i pracowała jako fryzjerka. Ale uwagę Montoi przykuło coś innego. Jej nazwisko panieńskie. Przed ślubem nazywała się Yolanda Filipa Valdez. http://www.tanie-fordy.com.pl zło czające się w domu przepełznie przez trawnik i wedrze się do jej różowych papuci. Bentz stłumił jęk, gdy pojawiły się wozy transmisyjne. Na szczęście Hayes i Martinez wjechali w wąski zaułek kilka sekund później. Chudy dziennikarz ze stacji telewizyjnej zauważył ich i wyczuł, że coś się święci, bo rozpoznał policjantów z Los Angeles poza okręgiem ich jurysdykcji. Patrząc, jak młody reporter na próżno usiłuje wydobyć coś z Hayesa, Bentz nawet się nie uśmiechnął. Był zbyt zmęczony. Potem przewieziono go na posterunek w Torrance, gdzie przez trzy godziny czekał i odpowiadał na pytania. Porucznik wyjaśnił, że muszą go sprawdzić, upewnić się, że na pewno pracuje w policji w Nowym Orleanie, że ma pozwolenie na broń. Choć odnoszono się do niego z szacunkiem i profesjonalnie, Bentz był zły, że znalazł się w pozycji podejrzanego. Kilka godzin później porucznik oznajmił, że jest wolny. Najwyższy czas, pomyślał Bentz, odebrał broń, podpisał dokumenty. Kiedy usiadł za kierownicą, a Hayes zajął fotel pasażera, minęła druga nad ranem.

– Sekunda. Widziałeś może kobietę dzwoniącą z tej budki jakieś, bo ja wiem, dwadzieścia minut temu? – O co chodzi? – Facet był naprawdę wściekły. – Pomyślałem, że może czekałeś, aż odejdzie, i zapamiętałeś ją. Tę kobietę. – Kurde, koleś, powiedziałem, że nie! Do cholery! – Rozłączył się. Bentz włączył komórkę, włożył buty i wziął kluczyki. Co prawda, nie wiedział, co mu przyjdzie z nocnej Sprawdź okazała się jeszcze bardziej gorzka. – Zrobili z niego kozła ofiarnego. – Bledsoe chyba nadal ma do niego pretensję. Hayes wzruszył ramionami. – Bledsoe i Bentz zawsze skakali sobie do oczu. Pracowali razem nad tą sprawą, ale jak mówiłem, Bentz był szefem. Po jego odejściu Bledsoe przejął sprawę, ale zawsze go obwiniał. – Au. – No właśnie. Nigdy za sobą nie przepadali. Rozdzwoniła się komórka Martinez. – Zadzwonię, gdy tylko się czegoś dowiem. – Podniosła aparat do ucha. – Martinez. Hayes zerknął na miejsce zbrodni, przeszedł wąską jezdnię i podszedł do swojego samochodu. Myślał, co trzeba zrobić, ile danych przejrzeć na początku każdego śledztwa. Mając tyle roboty, będzie szczęściarzem, jeśli zobaczy córkę przed trzydziestymi urodzinami. Rozdział 13 W mglistą noc po Nowym Orleanie rozpełzał się zapach rzeki Missisipi. Jadąc uliczkami