pysk wyłonił się niespodziewanie zza ramienia Aleca. Wierzchowiec donośnie parsknął.

- Panie i panowie, zostańcie na swoich miejscach. Mamy chwilowy problem z zasilaniem. Radzę wykorzystać okazję, by bliżej poznać sąsiada... Widownia zareagowała nerwowym śmiechem. - Dobra dziewczynka... - mruknął Emmett. - A teraz biegiem! Trzeba sprawdzić bezpieczniki. Bella nie wróciła! Edward myślał o tym obsesyjnie, kręcąc się niecierpliwie w fotelu. Obok niego Aleksander szeptem uspokajał Alice. Tymczasem jego Bella błąka się sama w ciemnościach. Nie może jej tak zostawić. Bez namysłu ruszył w stronę wyjścia. - Wasza Wysokość! - Masywny ochroniarz od razu zastąpił mu drogę. - Proszę pozostać na miejscu. - Odsuń się! - Edward! - Głos Carlise’a był cichy, ale stanowczy. - Proszę cię, usiądź! Za chwilę będzie już po wszystkim. - Isabella nie wróciła! Cisza. - Emmett się tym zajmie. Edward nie zamierzał czekać. Nie pozwalał mu na to honor i poczucie obowiązku. Tam była kobieta, którą kochał. Zdecydowanym ruchem odsunął ochroniarza i poszedł jej szukać. Stała na schodach z bronią gotową do strzału. Szybko analizowała, co powinna robić: biec na górę do loży Cullenów, czy na dół, by sprawdzić zasilanie. Rozsądek nakazywał zrobić to drugie, ale serce mówiło co innego. Posłuszna jego głosowi, postanowiła sprawdzić, czy Edward jest bezpieczny. Zdążyła pokonać dwa stopnie, gdy na dolnym podeście cicho skrzypnęły drzwi. Skierowała lufę w dół i ostrożnie przechyliła się przez poręcz. Poniżej ktoś przyświecał sobie malutką latarką. Bezszelestnie pokonała resztę stopni i zaczaiła się w rogu. Po chwili usłyszała ostrożne kroki. Wychyliła się nieznacznie. W jej stronę szedł mężczyzna, z którym rozmawiała w muzeum. Miał na sobie granatowy kombinezon pracownika obsługi technicznej, w ręku niósł skrzynkę z narzędziami. Widząc tak profesjonalny kamuflaż, pokiwała głową z uznaniem. Spokojnie odczekała, aż ją minął, po czym wysunęła się z ukrycia i przyłożyła mu lufę do żeber. - Spokojnie - powiedziała półgłosem. - Przepraszam, że witam pana w taki sposób, ale wolałam nie ryzykować. - Mademoiselle! - Głos miał opanowany, lecz wiedziała, że musiał być wściekły, że dał się podejść kobiecie. - Podobno miała się pani trzymać dziś z boku. Cofnęła rękę, ale broń nadal miała w pogotowiu. - Lubię wiedzieć, co się dzieje. Udało się panu wywołać spore zamieszanie - pochwaliła. - Szykuje pan dalsze niespodzianki? Czuła, że jest gotowy zabić. Wolała jednak nie ciągnąć go za język, by nie wzbudzić podejrzeń. - Jeśli nadarzy się okazja - burknął niechętnie. - A teraz przeproszę panią i wrócę do pracy. - Oczywiście. - Nie mogła go dłużej zatrzymywać. Najważniejsze, żeby jak najszybciej opuścił teatr. - Czy chce pan, żebym pomogła mu bezpiecznie wydostać się z budynku? - Dziękuję, to już zostało załatwione. Doskonale. Proszę powiedzieć szefowi, że moja akcja nie będzie aż tak spektakularna, ale równie efektywna. http://www.tcoshop.pl na ziemię z ulgi i wyczerpania. Wsparła się całym ciałem o zamknięte drzwi i na moment przymknęła oczy. Jeszcze raz udało się jej umknąć. Po czterech dniach ucieczki na południe, ścigana od miasta do miasta w drodze do Londynu, nie wiedziała, jak długo zdoła jeszcze wytrwać. Od rana nic nie jadła. Z osłabienia kręciło jej się w głowie, miała wrażenie, że zaraz zemdleje. Ale strach zmuszał ją do działania. Gdy przymykała oczy, miała przed sobą scenę strasznej zbrodni, popełnionej przez kuzyna. Michaił z zimną krwią zabił tamtego człowieka. A najgorsze, że część winy spadała na nią. Gdyby się w to nie wmieszała... Wzdrygnęła się. Otworzyła oczy, a jej ręka instynktownie powędrowała do muszelki zwisającej z szyi na wstążeczce. To był jej talizman, dodawał jej odwagi. Trzeba się spieszyć! Musi dotrzeć do księcia Westland, nim Kozacy ją złapią. Tylko on, królewski namiestnik zachodniego Yorkshire, może powstrzymać Michaiła. Morderstwa dokonano na terenie

1* Jerzy III, król angielski, w późnych latach życia cierpiał na chorobę umysłową. - Książę Kurkow? To dla nas zaszczyt! W Londynie bez przerwy rozprawia się o pańskiej waleczności. - Cała przyjemność po mojej stronie, lady Parthenio. Westland objął serdecznie córkę. - Kurczęta czy bekasy? Nie znam się na tym, córeczko. Może książę Kurkow ci pomoże? Sprawdź Brunet się skrzywił, wstając z kucek i szybko kręcąc głową. - Nie ma mowy – odmówił. - No przecież mnie tak nie zostawisz? – zaskomlał Krystian, wbijając w mężczyznę proszące, załzawione i poobijane ślepka. Adam sapnął. - Wsadzę cię w taksówkę – mruknął, już wybierając numer. - Ta, a na osiedlu znowu mnie pobiją – burknął smętnie, próbując wstać, ale nic z tego. Wszystko go tak bolało, że nic tylko usiąść i płakać… Gdyby nie było tu Adama, pewnie tak by zrobił… I ryczałby aż do rana. - No przecież, kurwa, nie odprowadzę cię aż na Leśne – chciał krzyknąć, ale wystarczyło tylko, że spojrzał na ten obraz nędzy i rozpaczy. Może jednak wziąłby go do siebie? Mieszka przecież dwie ulice stąd. GAELEN FOLEY