się rozsypał. - Mówiłeś, że ostatnio przechodziła chemioterapię? - Wszystko na raz: rak, chemia, utrata jedynej córki, do tego absolutny brak spokoju, który pomógłby jej wyzdrowieć. Sylwię zatrzymano na noc na oddziale intensywnej terapii - była przytomna, ale pod wpływem środków uspokajających. Zuzanna została w szpitalu; Matthew podziwiał zarówno jej zimną krew, jak i profesjo- 298 nalizm, którego przedtem nie dostrzegał. Nie miał pojęcia, czemu właściwie od początku tak jej nie lubił. On też został - częściowo z niejasnego poczucia obowiązku, lecz przede wszystkim dlatego, że chciał tu być, ze względu na samą Sylwię, oczywiście, a także trochę przez pamięć Karo. I nawet... choć to czyste szaleństwo, ze względu na Flic. Widział w jej oczach panikę, kiedy Sylwia upadła, i to straszne poczucie klęski, gdy dziewczyna musiała zgodzić się na jego pomoc. Stał potem przez jakiś czas, obserwując ją przy łóżku chorej, i przypomniało mu się, jaka wydawała mu się na samym początku znajomości, jeszcze w Szwajcarii: piękna, zrównoważona, dojrzała jak na swój wiek. Nawet teraz z trudem http://www.teczowakrainapila.pl/media/ Czuła, jak jej ciało pod jego dłonią staje się miękkie i uległe, niewolniczo poddane jego woli. Wstrzymała oddech, patrząc, jak Edward się rozbiera, a wyraz jej twarzy odbijał jak lustro to, co czuła. Czy jakakolwiek kobieta patrzyła na niego w ten sposób? Nawet jeżeli, nie mógł sobie teraz tego przypomnieć. Bella obserwowała go bez słowa, a koniuszek języka stale zwilżający wargi okazał się najsilniejszym ze znanych mu afrodyzjaków. Choć nie dotykali się i nic nie mówili, Edward był gotów zanurzyć się z głową w zmysłowym cieple jej ciała. Sposób, w jaki na nią patrzył, czynił słowa niepotrzebnymi. Nawet tysiąc słów nie zdołałoby przekazać tego, o czym tak otwarcie mówiło jego spojrzenie i na co ona odpowiadała tym samym. W jego spojrzeniu była obietnica wspólnej podróży tam, gdzie jeszcze nigdy nie była i gdzie będzie całkowicie zależna od niego. Zbliżył się do niej, a jego skóra miała fakturę chłodnego jedwabiu. Kiedy ją pocałował wolno i leniwie, smakując jej aromat, leżała pod nim miękka i bezwolna, spojrzeniem przyrzekając, że pójdzie za nim wszędzie, gdziekolwiek zechce ją zabrać. Całował ją znowu, teraz mocniej i głębiej i Bella przylgnęła do niego, szukając w nim oparcia w nadciągającej burzy zmysłów. Jego gorące usta wędrowały teraz coraz niżej. Jednocześnie nakrył niecierpliwymi dłońmi jej piersi i poprowadził ku przeżyciom, które do tej pory istniały tylko w jej wyobraźni. Całe ciało Edwarda paliło i wibrowało przyjemnością bycia z nią. Całował teraz jej brzuch, słysząc i czując mocne bicie jej serca. Bella próbowała zatrzymać, zarejestrować swoje przeżycia, ale nie była w stanie. Nadchodziły falami, każde nowe zastępowało poprzednie i tylko ono istniało w danej chwili. - Edward - szepnęła - pragnę cię. - Czy ona to powiedziała, czy tylko pomyślała? Edward czuł wszechogarniającą miłość do niej, czuł, że niezależnie od wszystkich innych mężczyzn, tu i teraz liczy się tylko on i tak miało być już zawsze. To uczucie nowe i ożywcze wypełniło go i uczyniło pokornym, uczyło, jak cenna jest dla niego Bella. Dała mu coś, o czym do tej pory nie wiedział, że jest możliwe, a o czym zawsze podświadomie marzył. Ona dotknęła jego najgłębiej ukrytych pokładów, ona pokazała mu, co to znaczy żyć. Kto mógł zrozumieć miłość? Człowiek mógł jej tylko doświadczyć i poddać się jej. Bella wpatrywała się w jego oczy, w których płonął niebezpieczny ogień, niepewna, czy słyszał jej szept. Kiedy jednym ruchem znalazł się nad nią, chciała zaprotestować, ale nie zdążyła, bo w następnej chwili zalała ją fala ciepła i z całych sił przylgnęła do niego. - Przyniosłem ci herbatę. Chociaż bardzo się starała, nie zdołała opanować zdradzieckiego rumieńca, nie zdołała też spojrzeć Edwardowi w oczy, kiedy postawił filiżankę na stoliku i usiadł obok niej na łóżku.
przypomniawszy sobie słowa ojca o tym godnym pożałowania błędzie, jaki popełniało wielu artystów. Wzruszyła ramionami. Kiedy książę zerknie na to dzieło, uzna, że nadaje się jedynie do kosza na śmieci. Zmusiła się, by nie zmieniać już niczego przy kwiatach. W drodze powrotnej znów zachwycała się pięknem Sprawdź i wciąż nie mogąc pozbyć się brzydkiego podejrzenia. Bardzo chciałby naprawdę się przejąć stanem najstarszej pasierbicy - tak jak na ogół ludzie przejmują się chorobą kogoś bliskiego, ale po prostu nie mógł, chociaż oczywiście nie życzył jej niczego złego. - Bez zmian - powtarzała Karolina za każdym razem. - Więc może powinienem zrezygnować? - zaproponował za drugim razem. - Już o tym rozmawialiśmy- odparła z irytacją, a on nie ponowił propozycji. Wieczorem, już w zaciszu wygodnego hotelowego pokoju, spróbował nowej taktyki. - Może jeśli jutro Flic poczuje się lepiej, uda ci się przyjechać chociaż na niedzielny lunch? Z Croydon masz całkiem niedaleko.