- Mogłeś wyjść z balu z każdą z obecnych na nim dam - stwierdziła, wyciągając mu

Alexandrze nie spodobała się jego mina oraz presja, jaką wszyscy próbowali na nią wywrzeć. - Vixen, lepiej odejdź - syknęła. - Wydaje się, jakbyśmy prowadzili naradę wojenną. - Nie pozwól, żeby ten idiota Virgil znowu zmusił cię do ucieczki, Lex. - Znowu? - powtórzył hrabia. Och, nie. - Milordzie, proszę... - Zostaje pani, panno Gallant. - Jeśli zostanę, będę musiała z nim zatańczyć. Obiecałam. W tym momencie rozbrzmiały pierwsze tony walca. Lord Kilcairn wziął ją za rękę. - Zatańczy pani ze mną. Jego zdecydowanie i siła uścisku wykluczały dalszą dyskusję. W dodatku mimo obecności Virgila i perspektywy kolejnego skandalu marzyła o tym, żeby wirować po sali w ramionach Luciena Balfoura. - Żadnego sprzeciwu? - zapytał, obejmując ją w talii i przyciągając bliżej do siebie. - Żadnego, nie licząc zastrzeżenia, że między nami przez cały czas powinno być sześć cali odstępu. Nieoczekiwanie wybuchnął wesołym śmiechem. - Czy powiedziałam coś zabawnego, milordzie? - Obawiam się, że sześć cali to za mało, Alexandro. http://www.telemed.org.pl — No dobra, w takim razie nie zepchniemy jej — zgo- dził się Bobby. Na chwilę zapadła cisza. Ponad głowami siedzących przemknęło kilka ptaków, puszystych kuleczek przecina- jących smugami niebo. Mały chłopiec niepewnie pedało- wał po żwirowej dróżce, przednie koło rowerka chybotało się lekko. — Szkoda, że nie mam roweru — zamruczał pod nosem Bobby. Chłopiec przejechał obok nich, wychylając się mocno na boki. Po drugiej stronie jeziora otyły mężczyzna wstał i wyczyścił fajkę, stukając nią o oparcie ławki. Zamknął książkę i ruszył wolno ścieżką, wycierając z czoła pot wiel-

słowa sprzedawcy. Zrozumienie przyszło dopiero po chwili. —- Teraz już pojmuję — powiedział. — Innymi słowy, każdego roku maszyny muszą być wymienione, bo są prze- starzałe. Nie są dość dobre, wystarczająco duże i silne. Je- żeli nie zostaną zastąpione nowymi, jeżeli nie kupię no- wej, unowocześnionej wersji... Sprawdź nak pełen werwy i animuszu. Chciałbym zobaczyć w akcji jeden z tych tanich robotów, jakie wypuszcza Protecto- -Corp. Niech no by tylko spróbował zmierzyć się z t y m tuta j. Z trudem panując nad sobą, Tom zadał kolejne pytanie: — Ale dlaczego? Po co to wszystko? Jaki przyświeca wam cel? Chodzi o rywalizację między robotami? Sprzedawca zawahał się. Niepewnie zaczął znowu wer- tować swój bloczek. — Tak, proszę pana. Chodzi o współzawodnictwo. Świetnie pan to ujął. Konkretnie chodzi nam o w pełni uda- ne współzawodnictwo. Roboty Allied Domestic nie tylko dotrzymują kroku przeciwnikowi, one go unicestwiają.