Alexandra zauważyła, że zmienił się sposób traktowania jej przez służących.

- Muszę wydać za mąż diabelski pomiot, a raczej nie zrobię tego u Calverta. - Obrzucił przyjaciela bacznym spojrzeniem. - Może też przyjdziesz? - Co? - Chcesz się żenić, a moja urocza kuzynka wyjść za mąż. Dobrze się składa, nie uważasz? - Twoja urocza kuzynka, „wcielenie piekła na ziemi”? Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi, Kilcairn. - Choć jej nie widziałeś, musisz przyznać, że spełnia większość twoich warunków. - Jakie poza dobrym pochodzeniem? - Musisz przyjść do Howardów, żeby się przekonać. Robert popatrzył na niego badawczo. - Dobrze, Kilcairn. Spróbuję zdobyć zaproszenie. Ale lepiej, żebym się nie rozczarował. Lucien posłał mu wymuszony uśmiech. - Bez obawy. - Jak poranny spacer, panno Gallant? - Bardzo miły. Dziękuję, Wimbole. Ponad ramieniem kamerdynera zerknęła ukradkiem w głąb holu i starannie ukryła rozczarowanie. Hrabia nie wrócił jeszcze do domu, gdy kładła się spać, ale miała nadzieję zobaczyć go rano. http://www.ten-ortodonta.org.pl/media/ - Tak. Alexandra Gallant... - O, nie! Tak nazywa się dama do towarzystwa mojej córki. Lady Welkins zrobiła przerażoną minę. - Niemożliwe! - To prawda! Mieszka w Balfour House od miesiąca. I... Och! - Fiona zasłoniła ręką usta, jakby powstrzymywała krzyk. Nowa przyjaciółka od serca chwyciła ją za ramię. - Co się stało? - Od razu przyszło mi do głowy, że panna Gallant może mieć jakieś plany wobec mojego siostrzeńca. Wtedy nie potraktowałam poważnie tej myśli, ale teraz... O, Boże! Sądzi pani, że ta kobieta skrzywdzi mojego drogiego Luciena? - Czy pani siostrzeniec jest bogaty? Fiona skinęła głową.

- Wcale się nie narzucam. Próbuję jedynie uniknąć nudy. Prychnęła zirytowana. - Kim są Merrickowie? - Mili staruszkowie z Surrey. Oboje głusi jak pnie. Dzisiaj będą wdzięczni losowi za to upośledzenie jak nigdy w życiu. Alexandra z trudem pohamowała śmiech. Sprawdź - Obiecuję. - Akurat ci uwierzę. - W co uwierzysz? - spytała Klara, która podeszła z miską sałatki. - Że Hope będzie trzymała język za zębami. - Nic z tych rzeczy! Właśnie to czyni ją tak interesującą. Hope pokazała bratu język. - Lepiej zajmę się grillem - zdecydował. - Oczywiście, mężczyźni zawsze polowali na zwierzęta, a potem je piekli - rzuciła Hope. - A kobiety po nich sprzątały - dodała Klara. Bryce puścił do niej oko, a nim odszedł, zdążył objąć ramieniem i przytulić. Ułożył mięso na ruszcie i spojrzał na basen. Dzieci pluskały się w płytkiej wodzie, a rodzice pilnowali ich, siedząc w pobliżu. Ciągle rozlegały się okrzyki: „Mamo, popatrz na mnie!", „Tato, zobacz!". Bryce pomyślał, że nie może się doczekać, by Karolina zaczęła tak wołać. Na razie była przez wszystkich podziwiana, kiedy ubrana w pomarańczową kamizelkę ratunkową unosiła się na wodzie, siedząc w kolorowym gumowym kole. Katey przytrzymywała ją jedną ręką, więc dziewczynka bez obaw zażywała kąpieli z innymi dziećmi. Szwagier Bryce'a, Chris, rozprawiał o czymś ze Stanem, mężem Portii. Bryce znał Stana ze studiów, lecz nie widział się z nim od dwóch lat, odkąd ożenił się z Dianą. Drew, mąż Katey, zbliżył się do gospodarza posiadłości ze szklanką piwa i wskazując na Klarę, rzekł: