minut w ciemne niebo, czekając na więcej. Nie doczekała się.

- Nazywam się Milla Edge. Jestem założycielką organizacji znanej jako Poszukiwacze, która pomaga w odnalezieniu zaginionych i porwanych dzieci. - Tak, oczywiście - odpowiedziała uprzejmie Rhonda. - To zbożny cel, chętnie wspomożemy... - Nie - przerwała jej szybko Milla - to nie jest żaden telemarketing. Chodzi o pani adoptowanego syna. Cisza. Milla nie słyszała nawet oddechu Rhondy. - To znaczy? - odezwała się wreszcie pani Winborn. - Co to ma wspólnego... Jest adoptowany - syknęła z irytacją. - Specjalnie wynajęliśmy prawnika, aby upewnić się, że wszystko pójdzie zgodnie z prawem. Jak pani śmie... - Nie, nie. To skomplikowana kwestia - pospieszyła Milla z wyjaśnieniami. - Jest jeszcze kilka formalności, które trzeba załatwić. Mogę jakoś umówić się z panią i z pani mężem? Może jutro? Obiecuję, że nie zabiorę państwu wiele czasu. - Jakich formalności? - Prawnych - powiedziała Milla, nie chcąc wdawać się w szczegóły przez telefon. Nie chciała wystraszyć Winbornów tak, by zabrali Justina i wyjechali ciemną nocą w nieznanym kierunku. Ona http://www.tenfizjoterapeuta.info.pl zadziałała! Z ulgą odwróciła się do Diaza, uśmiechnięta szeroko. - Mamy go! - pisnęła radośnie, po czym zawołała: - Max! Gdzie się chowasz, młody człowieku? - Tutaj - odpowiedział słaby głos. Super. Bardzo mądrze, pomyślała. Diaz nagle pobiegł przez podwórko leżące przed nimi. an43 138 - Proszę natychmiast wyłazić! - zawołała, by dzieciak coś odpowiedział. Najwyraźniej reagował na zdecydowane polecenia. - Nie mogę! Zaczepiłem! Dwa domy dalej zaparkowano półciężarówkę; Diaz już zaglądał

pielęgniarkom, personelowi biurowemu, płacić czynsz, kupować sprzęt medyczny, płacić ubezpieczenia. Czasem zaciągnięty dług wydawał się monstrualny. Ale im się udało: spłacili kredyty studenckie, z czasem zaczęli dobrze zarabiać, a wreszcie mieli już dość pieniędzy, by móc cieszyć się życiem. Teraz Susanna miała już blisko pięćdziesiąt lat i było za późno Sprawdź Lola nie umiała ukrywać uczuć. Nie umiała też odgadnąć, czy Diaz już i tak wie wszystko, czy tylko blefuje. Ostatecznie musiała jednak an43 215 zrozumieć, że ten człowiek - stojący przed nią bez ruchu i bez słowa niczym głaz - jest w stanie przejrzeć na wylot każde jej kłamstwo. - Pamiętam - wymamrotała, przełykając ślinę. - Co zrobiłaś z dzieckiem? Paznokcie Milli wbiły się w skórę Diaza. Zamarła, nie mogąc zaczerpnąć oddechu. - Pięcioro ich było - powiedziała Lola. - Tego samego dnia poleciały samolotem przez granicę. Białe dziecko przynieśli ostatnie.