Jej egzemplarz?

uspokajająco. Podał Martinez numer telefonu. – Do cholery, Sebastian! – Yolanda zrzuciła jego rękę. Mąż nie dał się spławić. – Jeśli ma kłopoty, musimy się dowiedzieć. Hayes spróbował z innej strony. – Czy Fernando ma dziewczynę? Kogoś, komu mógłby pożyczyć samochód? – Nie na poważnie – odparła Yolanda. Sebastian zmarszczył brwi. – Fernando zna wiele dziewcząt. Ale nie słyszałem, żeby którejś pożyczał samochód. Chyba jest dość mądry, żeby tego nie robić. To samochód mojej żony Hayes podniósł głowę: – Znasz kobietę nazwiskiem Jennifer Bentz? – Yolanda odpowiedziała wzruszeniem ramion. – Wróćmy do domu. Chciałbym pani pokazać kilka zdjęć. Yolanda posłała Bentzowi jeszcze jedno mordercze spojrzenie i niechętnie wróciła do domu. Bentz, nadal wściekły, wsiadł z powrotem do samochodu i zostawił otwarte drzwiczki, żeby do środka wpadała orzeźwiająca bryza. Myślał o Yolandzie i samochodzie. Nie ona siedziała dzisiaj za kierownicą. Ani Fernando. A tymczasem Fernando Valdez był kolejną osobą na liście Bentza. Mimo ostrzeżeń Hayesa wystukał jego numer, jednak Valdez nie odbierał. Bentz opadł na siedzenie i zastanawiał się, czy Yolanda mówi prawdę. Wątpił w to. Obserwował, jak rowerzysta przeniknął uliczką, płosząc kota polującego w krzakach. http://www.terazbudujemy.com.pl głowie, członki stały się ciężkie. Nie może zemdleć! Nie zemdleje! W panice walczyła dalej, usiłowała uwolnić się z uścisku. Na darmo; napastnik, silny i zwinny, nie ustępował. Zwiększył nacisk. Opary były koszmarne, paliły ją w krtani i w płucach. Chciała krzyczeć; „Dlaczego mi to robisz?” Ale w głębi duszy wiedziała, że napad wiąże się z Rickiem Bentzem i jego pytaniami o Jennifer. Nigdy nic dobrego nie wiązało się z tą kobietą, nawet teraz, gdy od lat nie żyje. Jakoby. Fortuna wiedziała, że nie powinna ufać Bentzowi. Niektóre tajemnice powinny pozostać w ukryciu. Idiotka! Poruszała się coraz wolniej. Nogi miała jak z ołowiu, ogarniała ją czerń. Walcz! Ruszaj się! Nie poddawaj się! Krzyczał mózg, ale mięśnie już nie słuchały, ramiona ledwie drgnęły. To wszystko, na co mogła się zdobyć, mimo koszmaru, który ją

rowerem. Mógł także jeździć autobusem, który stawał cztery przecznice od domu, potem przy knajpie i tuż koło kampusu. Albo, zakładając, że pozostali kłamali w żywe oczy, mógł posłużyć się innym wozem albo poprosić Yolandę czy Sebastiana, żeby go podwieźli. Pozostawało tylko jedno pytanie, to samo od początku: kim była kobieta, którą widział za kierownicą jego samochodu? Dzisiaj się tego dowie, bez względu aa wszystko. Nie ma czasu do stracenia. Tu, w Los Angeles, jest dla policji osobą niepożądaną. Jego praca w Nowym Sprawdź Musi być jakiś sposób, by się uratować! Musi! – Szybciej! – warknęłanieznajoma. Lufa wbijała się w plecy Lorraine. Płakała. Jej serce waliło szybko, niespokojnie, jakby zaraz miało pęknąć. Modliła się bez słów, błagała Boga o litość. – Proszę, nie – szepnęła, dygocząc ze strachu. Nie chciała umierać. Nie teraz. Nie w ten sposób. Jest jeszcze młoda, tyle ją jeszcze w życiu czeka. – Proszę – szepnęła. Głos łamał się jej dramatycznie. – Nikomu nie powiem, przysięgam. Możesz mi zaufać. – Cicho. Wszystko będzie dobrze. – Napastniczka powoli przesunęła zimną lufą wzdłuż kręgosłupa Lorraine, w górę, po karku, do nasady czaszki. I tam się zatrzymała. O Boże drogi! W tej jednej koszmarnej sekundzie Lorraine zrozumiała, że to już koniec. Nic, ani słowa, ani czyny nie przekonają wariatki, by zmieniła zdanie. Zamknęła oczy w chwili, gdy padł strzał.