Mark skinął głową. W pewnym sensie Ŝałował, Ŝe doszło między nimi do tej

Gdy wszedł w strefę światła, zobaczyła, jak bardzo jej pragnie. Ledwo z wraŜenia mogła oddychać, bo nigdy dotąd nie widziała takiego zjawiska. Wszystko dlatego, Ŝe obserwował, jak ona pływa? Stał naprzeciwko niej - sięgnął po ręcznik, który zaraz odrzucił. - Tak bardzo cię pragnę - szepnął jej na ucho. Z nią teŜ zaczęło się coś dziać. Zmysłowe brzmienie jego głosu, gorący oddech sprawiały, Ŝe serce jej zaczęło mocno bić. Świat przestał istnieć. Nic nie było waŜne. - Mark! Słowa, które dławiła w sobie od dwóch lat, słowa, przed którymi uciekała, dogoniły ją i Alli usłyszała własny głos: - Kocham cię, Mark! Doprowadziła go do szaleństwa i świadomość tego wzburzyła Marka. Ale poruszyły go do głębi te słowa, które wyszeptała w najbardziej czułym momencie: „Kocham cię, Mark". Wpadł w panikę. Nie chciał, Ŝeby go kochała. PoŜądała - tak. Potrzebny jej był - tak. Ale nie miłość. Alli była kobietą, którą męŜczyźni powinni kochać. Inni. Ale nie Mark. Miał problemy, które musi rozwiązać, i Ŝycia mu na to nie starczy. Spojrzał na nią. Pasowali do siebie - byli jak jedno ciało. Ona wtopiona w niego. Zasypiała. Patrzył na http://www.terazbudujemy.net.pl/media/ Dzikiego Zachodu. Pokój Eriki był całkiem inny. Na tle białej tapety barwne motywy z bajki „O królewnie ŚnieŜce i siedmiu krasnoludkach". Na środku łóŜeczko Eriki, a cały pokój jasny, kolorowy, jak dla małej księŜniczki. W pobliŜu okna - miniaturowe krzesła, kanapa oraz siedzący na jednym z krzeseł wielki puszysty miś. - Pięknie tu - powiedziała Alli z uśmiechem. - Dzięki za uznanie. To dzieło profesjonalnego dekoratora. Ja, kawaler, nie znam się na tych rzeczach. Musiałem się sporo nauczyć, gdy Erika zamieszkała u mnie. Odruchowo wziął dziecko od Alli, gdy mała wyciągnęła do niego rączkę. Wskazując na meble mówił: - NajwaŜniejsze jest to, Ŝeby pokój dziecinny wzrastał razem z dzieckiem, nie odwrotnie. Pierwszego dnia siedziałem na fotelu i kołysałem Erikę, Ŝeby zasnęła. Teraz ja siedzę sobie spokojnie, a ona się bawi.

osobą, na której mogę polegać. Jedyną, której śmiało powierzyłbym opiekę nad Eriką. To, co stało się wczoraj, przeraziło mnie. Gdyby małej stała się jakaś krzywda, nie darowałbym sobie do końca Ŝycia. Alli osłupiała. Ujrzała Marka z całkiem innej strony, jako człowieka wraŜliwego, czułego wujka. Gdy jego brat i bratowa zginęli tragicznie, Mark, wówczas dwudziestoośmioletni męŜczyzna, był zupełnie nieprzygotowany do roli Sprawdź chętnie będę ci towarzyszył. - Ale ja myślałam... - Jeśli idzie o mnie, to doradzanie ci przy kupnie samochodu sprawi mi tylko przyjemność - nie omieszkał ją zapewnić. - Bo przecieŜ w dalszym ciągu jesteśmy przyjaciółmi, prawda? - Tak, ale... - To juŜ ustalone. Pójdę jutro z tobą i nie pozwolę ci o nic się martwić. W porządku? Skinęła głową od niechcenia. - Dobrze. Mam nadzieję, Ŝe panie będą zadowolone. Uśmiechnął się i szybko wyszedł z kuchni, jak gdyby nie chciał jej dać szansy na powiedzenie czegokolwiek. Mark spojrzał na samochód terenowy, potem na Alli. Uniósł brew pytająco: