- Miło bedzie znowu zobaczyc Marle. Mineło tyle czasu.

jej nerwy. - Hej, jesli jest jakis problem - wtracił sie Tom - to mo¿e panstwo powinni sami najpierw uzgodnic. Alex wycelował w niego swój palec wskazujacy. - Nie ma ¿adnego problemu - stwierdził dobitnie. - Po prostu powinienem był bardziej szczegółowo omówic te kwestie z ¿ona. - Znacznie bardziej szczegółowo - powiedziała Marla. W tej samej chwili w holu rozległy sie drobne kroczki Eugenii i stukot pazurków Coco. Swietnie, tego tylko jeszcze brakowało! 174 Gdy starsza pani wyszła zza rogu, zdejmujac rekawiczki, do salonu z przerazliwym jazgotem wpadła Coco. - Cicho! - ofukneła ja Eugenia, gdy Coco rzuciła sie do spodni Toma. - Ju¿! Bo pójdziesz do budy! Siad! - Pies, o dziwo, usłuchał. - Alex, Nick... Marla - powitała wszystkich Eugenia. - Widze, ¿e poznaliscie ju¿ Toma. - Wy sie znacie? - spytała Marla. - O, tak. Tom pracował jako wolontariusz w Cahill http://www.twoj-psycholog.info.pl/media/ Uznała, że nie ma sensu ciągnąć tej rozmowy. Ruszyła w stronę samochodu. Nevada dogonił ją, złapał za nadgarstek i odwrócił tak szybko, że omal się z nim nie zderzyła. - No, dobrze, to był chwyt poniżej pasa, ale chcę wierzyć, że teraz jesteśmy w tym samym położeniu. Powiedziałaś mi o wszystkim, co powinienem wiedzieć. Zgadza się? - Absolutnie. - Z wyjątkiem gwałtu. Nie powiedziałaś mu o gwałcie, Shelby. - Dobrze. - Przez chwilę nie mówił nic i czuła tylko na przegubie ręki gorące opuszki jego palców. Jej serce zaczęło bić szybciej i kiedy wpatrywała się w twarz Nevady, bardzo żałowała, że nie może być w jakimś innym miejscu na kuli ziemskiej. Przebywanie tak blisko niego kosztowało ją zbyt wiele nerwów i emocji, stanowiło zbyt dużą pokusę. - Ja... muszę jechać. - Ja też. Nadal stał w miejscu. Do uszu Shelby dochodził odgłos grabi ogrodnika i kwilenie ptaka gdzieś wysoko w górze, ale przez krótką chwilę, patrząc na Nevadę, znowu czuła się siedemnastolatka - młodziutką, niewinną i zbuntowaną dziewczyną. To było tak dawno temu. Jakby w innym życiu. Przełknęła ślinę, a on spojrzał na jej szyję.

rozmawiamy. Beda kłamac, krasc, oszukiwac. Nawet zabijac. Nick musiał przyznac, ¿e lista zmarłych i umierajacych jest w tym przypadku dosc długa: Pam Delacroix, Charles Biggs, dzis niewiele brakowało, a Marla po¿egnałaby sie z ¿yciem. Tak jak w tym nieszczesnym wypadku. - Nie rozpracowałem jeszcze, co sie tam dzieje - ciagnał Sprawdź jednoczesnie odczuł ulge i lek. - Fiona i Carmen sa teraz zajete przy dziecku, ale powiem im, co sie wydarzyło. - Szybkim krokiem wyszła z pokoju. - Pojedziemy jaguarem - oznajmił Alex, siegajac do kieszeni po kluczyki. - Wezme mój samochód. Nick nie czekał, a¿ brat zaoponuje. Teraz potrzebował własnych czterech kółek, własnej drogi odwrotu na wypadek, gdyby w szpitalu zrobiło sie za goraco. Nikt nie mógł przewidziec, co sie stanie, kiedy Marla w koncu otworzy oczy. Uniosła odrobine jedna powieke, ale oslepiona swiatłem zamkneła oko. W głowie jej dudniło, ból w szczece nasilał sie. Wydało jej sie, ¿e słyszy cicha muzyke, melodie, która