I bez zajmowania się Brannanami miała dosyć

dziecko. Łączące ich siły były potężne i wieczne. Czuła emanującą z tego związku moc. W pewnym sensie były tą samą osobą. Zauważyła, że Kate otworzyła drzwi górnej galerii i stanęła przy balustradzie. Julianna zmrużyła oczy, ale mogła dostrzec tylko jej sylwetkę. Kate wydawała się wyższa i szczuplejsza niż na fotografiach. Julianna zaśmiała się, myśląc o tym, kiedy odzyska swoją dawną nienaganną sylwetkę. Mimo że od początku ciąży utyła jedynie pięć kilogramów, jej ciało bardzo się zmieniło. W porównaniu z Kate wydawała się sobie wielka i zwalista, ale za kilka miesięcy to się zmieni. Położyła dłoń na brzuchu, bo dziecko poruszyło się. Wiedziała, że to głupie, ale poczuła do niego pretensję. Zamknęła oczy, powtarzając sobie, że bez dziecka nigdy nie znalazłaby Richarda. To był dar, który miał ich połączyć. Nie zamierzała się jednak oszukiwać. Wiedziała, że będzie mogła zacząć walkę o Richarda tylko wtedy, gdy będzie szczupła i... seksowna. Kate przeszła w róg galerii od strony drogi i zerknęła w dół. Ładnie się porusza, pomyślała Julianna, przyglądając się jej uważnie. Przypomniała http://www.wpstom.pl/media/ JEDNA DLA PIĘCIU 77 i przeżyła całe życie. Dom, którego tak chętnie udzieliła Malindzie. Nie, nie mogła go sprzedać. Jeszcze nie. Jack stał przed drzwiami domu Malindy i wyzywał się od głupców. Sam nie wiedział, czemu dał się synom na to namówić. Malinda już raz odrzuciła jego ofertę - nie, nawet dwa razy. Spojrzał w kierunku zaparkowanego na podjeździe samochodu. Wszyscy czterej chłopcy siedzieli w środku z nosami przyklejonymi do szyby. Nie da się uniknąć tej konfrontacji. Chłopcy też mieli tu coś do powiedzenia. Jack zastukał do drzwi. Malinda otworzyła prawie

nogi od kolan w dół i rękę na balustradzie. -Czy wszystko w porządku? -Tak. Śpi teraz. Była bardzo zmęczona. -Dziękuję ci, Lauro - powiedział Richard czule. -Nie ma za co. Ona chce cię poznać. -Wiesz, że nie mogę tego zrobić. Sprawdź ciepłe, żółte światło. Richard pozostał przed paleniskiem. Klęczał na jednym kolanie i wolnym ruchem wkładał patyki do ognia. Płomień tańczył i przeświecał przez jego śnieżnobiałą koszulę, wydobywając zarys ramion i klatki piersiowej. Przydługie włosy osłaniały mu policzek i szczękę, zawijały się na białym kołnierzyku. Laura chciałaby przeczesać te włosy palcami. Chciałaby musnąć tę szeroką pierś, poczuć jego wargi na ciele. Schowała twarz w dłoniach. Oddychała wolno. -Proszę cię, idź sobie - wyszeptała głosem drżącym od pożądania. -Nie. - Wyprostował się i zwrócił w jej kierunku. Za jego plecami płonął ogień. - Już nigdy więcej.