Pamiętała równieŜ, jak jej matka narzekała na ojca Marka, który zatrudniał ją

- Nie powiem, żebym czuła szczególny smutek - odparła Clemency. Wymieniły spojrzenia. - Wiem, że nie powtórzysz nikomu moich słów. - Cała służba jest za panienką - powiedziała Molly serdecznie. Dygnęła i wyszła, wesoło podśpiewując coś pod nosem. Molly uwielbiała, gdy coś się działo, a przez ostatnie dwa tygodnie nie było tu ani chwili nudy. Clemency usiadła na skraju łóżka i drżącymi palcami otworzyła list. Był dosyć zwięzły. Droga panno Stoneham! Ufam, że przyszła pani do siebie po wydarzeniach zeszłej nocy. Rankiem panna Baverstock dołączy do swojego brata. Ciotce opowiem, jak pani, zachowując się bardzo odpowie¬dzialnie, przyniosła mi wiadomość pochodzącą rzekomo od Arabelli, w następstwie czego udałem się na jarmark i roz¬prawiłem z panem Baverstockiem. Nie ma zatem potrzeby. Żeby pani czy Arabella były w to w ogóle zamieszane. Będę wdzięczny, jeśli pokaże pani ten list mojej siostrze, żeby zrozumiała swoją w tym rolę. Z wyrazami szacunku, Storrington Clemency siedziała w ciszy, ze schyloną nisko głową. A więc tak to ma wyglądać, pomyślała. Czarowne, czułe chwile z poprzedniej nocy znikną z ich pamięci, jakby nigdy nie miały miejsca. Ani słowa o wczorajszych wzruszeniach, ani śladu wyrzutów sumienia. Sucha notatka, którą każdy może przeczytać. Wszystko zostanie zapomniane. Wyprostowała się, wytarła nos i spróbowała uporządkować myśli. Lysander jej nie kocha, to pewne. Jeśli nawet pamięta cokolwiek z zeszłego wieczora, widać bierze to za niefortunne następstwa bójki z Baverstockiem i może brandy z „Korony”. Niech i tak będzie. Nic na to nie poradzi i z pewnością nie zagra roli nieszczęśliwie zakochanej guwernantki. Miała nadzieję, że wystarczy jej na to dumy i siły woli. Włożyła list do kieszeni i poszła do Arabelli. Zanim jeszcze towarzystwo zebrało się w jadalni, właś¬ciwie wszyscy, poza młodymi Fabianami, znali oficjalną wersję wypadków. Ci, którzy wiedzieli, co naprawdę zaszło, ukrywali to tak dobrze, że niczego nie zauważono. Tylko dobre wychowanie zgromadzonych pozwoliło zatu¬szować niewielką niezręczność, jaką stało się pytanie panien Fabian o zdrowie Oriany - dziewczęta zdziwiły się, że nie zeszła na śniadanie. Gdy Lysander odparł, że panna Baver¬stock postanowiła dotrzymać towarzystwa bratu w jego smutnej podróży, jedynie panna Fabian poczuła żal. Gilesowi i Dianie wyraźnie poprawił się humor, a lord Fabian, rzuciwszy sceptyczne spojrzenie na gospodarza, nic nie powiedział, tylko dyplomatycznie zajął się cynaderkami na bekonie. Wcześniej lady Fabian zamieniła szybko parę zdań z lady Heleną i udało jej się spojrzeć tak wymownie na męża, że powstrzymało go to od uwag. Clemency zeszła do jadalni razem z Arabella, toteż nie musiała witać markiza - powiedziała tylko ogólne dzień dobry. Nikt też zdawał się nie zauważyć, jak niewiele zjadła. Przez większość czasu pozostała milcząca, rzuciła zaledwie kilka grzecznościowych uwag w stronę siedzących obok lorda Fabiana i Diany i cieszyła się w duchu z ich mało wymagającego towarzystwa. Pilnie uważała, by unikać wzroku markiza, starała się też nie wsłuchiwać w jego głos. Niestety, bezskutecznie - był to jedyny dźwięk, który do niej docierał. Spojrzała na niego tylko raz, gdy wstawał, by nałożyć sobie coś na talerz. Na jego szczęce widniał wciąż spory siniak, poza tym mężczyzna wydał jej się blady. Spostrzegła, że również i on zjadł niewiele, ale to akurat można by przypisać odniesionym ranom. Przeprosił wszystkich, że nie jest w stanie uczest¬niczyć w dzisiejszej mszy i spędzi poranek w domowym zaciszu. Nikt nie oponował i już wkrótce mocno przerzedzone towarzystwo wyruszyło do kościoła. Clemency niewiele pamiętała z kazania i całej mszy. Automatycznie wstawała, siadała i klękała za pozostałymi, a jej umysł był zajęty w tym czasie zupełnie czym innym. Zastanawiała się, co powiedzieć kuzynce Anne. Pani Stoneham zapewne spodziewa się, że przygotowała odpowiedź dla pana Jamesona, którą zamieszczą w Morning Post. Tylko czy nie jest na to za późno? A co z historią z „Korony”? Co robić? Jeśli przedstawi kuzynce Anne nawet okrojoną wersję wczorajszych wydarzeń, co powie ta dobra kobieta? I co uczyni? Jeśli dojdzie do wniosku, że jej młodszej krewnej grozi upadek moralny, może poczuje się w obowiązku napisać sama do Jamesona? Podczas śpiewania drugiego psalmu Clemency przyznała w myślach, że to wielce prawdopodobne. Mniej więcej w połowie kazania ustaliła, że nie powie całej prawdy ani lady Helenie, ani kuzynce Anne. To oznaczało jedno - nie ma osoby, której mogłaby się zwierzyć. http://www.zdrowezeby.com.pl/media/ dotrzymać umowy. - Panno Tyler. - Ze zdenerwowania włożył ręce do kieszeni. - Czy lubi pani stwarzać problemy? - Doktorze Galbraith - odparła oficjalnie. - Wcale nie chcę stwarzać problemów. Po prostu uważam, że noszenie przeze mnie mundurka będzie dla pana pozytywne w skutkach. Otworzył szeroko oczy ze zdziwienia. Chyba nie odgadła prawdziwego powodu, dla którego chciał, by ubierała się w ten sposób? Czyżby wiedziała, jak bardzo jej pożąda? - Co pani ma na myśli? W jej zielonoszarych oczach tańczyły iskierki rozbawienia. - Uważam, że prowadzi pan stresujące życie, a według ekspertów stresowi najlepiej przeciwdziałać śmiechem. - Przechyliła

Jednak w tej kwestii bardzo się pomyliła. 3 Panna Lane, której cierpienia z powodu częstych migren dorównywały jedynie chęci nauczenia Arabelli zasad gramatyki francuskiej, wstała wczesnym rankiem i postanowiła spróbować raz jeszcze. Niestety, była kobietą o nieugiętym sposobie myślenia i nawet cztery miesiące obcowania z niesforną wychowanką nie nauczyły jej, że należy radykal¬nie zmienić metody. Wciąż tylko napominała lady Arabellę, jak powinna się zachowywać młoda dama i postawiła sobie za punkt honoru wcielenie tych zasad w życie. Ponieważ towarzyszył temu zrzędliwy i pozbawiony wiary w siebie sposób bycia, nic dziwnego, że uczennicy niewiele wchodziło do głowy, a biedną pannę Lane nieustannie nękały załamania nerwowe i migreny. Cały dzisiejszy ranek walczyła z coraz bardziej znudzoną i zniecierpliwioną panną. - Jeśli można prosić, trochę więcej uwagi, lady Arabello. Jak brzmi imiesłów czasu przeszłego od czasownika devoir? Dziewczyna wzruszyła ramionami. Sprawdź Mark poruszył się niespokojnie. Wolałby czasami, by Jake miał trochę gorszą pamięć. Oczywiście, Ŝe pamiętał, jak wówczas na widok Alli mowę mu odjęło. To była całkiem inna dziewczyna, w niczym nie przypominająca jego skromnej asystentki. Włosy, zwykle spięte klamrą, rozpuściła luźno, co uwydatniło ich bujność i blask. A suknia... ho, ho! Taki widok zostanie mu na zawsze w pamięci. Na innej kobiecie byłaby to zwykła czarna sukienka, natomiast na Alison był to iście królewski strój! Opamiętał się, gdy zobaczył, Ŝe trzyma w ręku szklankę wina, nieświadom, kiedy po nią sięgnął. - Owszem, wyglądała wtedy bardzo atrakcyjnie, i co z tego? Jake chrząknął i powiedział: - Nic. Zobaczymy się jutro wieczorem. Mamy sporo do pogadania. Podobno Nita Windcroft znów dała o sobie znać. - WciąŜ obwinia o wszystko Devlinów? - zapytał Mark.