władyki Mitrofaniusza!

garb – mała skała, porośnięta krzewami. Za nią jeszcze jedna, nieco mniejsza, i następne, i następne. Wyrysował się ciemny, długi pas ziemi, z którego niczym jakaś hucząca fala napływał dźwięk dzwonów – słyszalny jak przez watę. Słońce na przekór wszystkiemu próbowało się przebić przez zgęszczony eter: gdzieniegdzie mgła mieniła się różowo czy nawet złociście, ale to raczej w górze, bliżej nieba, w dole zaś było szaro, mętnie, ślepo. Schodząc po trapie na ledwie widoczną we mgle przystań, Matwiej Bencjonowicz czuł się tak, jakby zstępował na jakiś bezcielesny obłok. Skądś dochodziły głosy, krzyki: „A kto do najlepszego hotelu «Arka Noego»?!”... „Pokoje gościnne «Przytułek Pokornych», taniej już tylko za darmo!”, i inne podobne. Berdyczowski trochę posłuchał, wreszcie ruszył w kierunku, skąd dochodził cienki chłopięcy głosik, zachwalający pensjonat „Ziemia Obiecana”. A gdzie indziej ma się Żyd wybrać? – sam z siebie pokpiwał podprokurator. Na matowym tle pojawiła się i natychmiast znikła smukła postać w kapeluszu o szerokich skrzydłach ze strusimi piórami. Zaszeleściła suknia, zastukały obcasiki, rozszedł się zapach perfum, nie „Konwalii”, których zawsze używała Maszeńka, ale jakichś szczególnych, niepokojących i podniecających. Prosto w oczy pana Matwieja uderzył nagle wąski, jakby specjalnie w niego wycelowany promień słońca i mgła jakoś bardzo szybko się rozwiała. Właściwie nie tyle się rozwiała, ile – rzekłbyś – zwinęła ze wszystkich czterech stron ku środkowi, jakby ktoś zdejmował ze stołu brudny obrus, żeby go wytrzepać. https://dom-i-wnetrze.pl tej młodej policjantki. Lori.. i Liz... Lorraine. Lorraine Conner. Nawet nie pokazywali jej w telewizji. Występował tylko burmistrz i jakiś gość z policji stanowej o nazwisku Sanders. Więc skąd ten facet znał nazwisko Conner? I, co gorsza, dlaczego Ed Flanders odnosił wrażenie, że już gdzieś go widział? Oczy, a może nos? Odjąć mu parę lat, skrócić włosy... Cholera, nie mógł skojarzyć tej twarzy. Nieprzyjemny facet, który wszedł do jego baru i zachowywał się jakoś dziwnie. Nie podobał się Edowi. Nie budził zaufania. Ale barman jeszcze nie wiedział, co ma z tym zrobić. Po powrocie do pokoju hotelowego w końcu pozwolił sobie na odpoczynek. Cholera, był zmęczony. Tempo ostatnich kilku dni, sprawy, które musiał jeszcze załatwić... Jeśli ktoś myśli, że morderstwo jest łatwe, na pewno sam tego nie próbował. Pogrzebał w kieszeniach i wydobył celofanową torebkę z lekarstwami. Rozerwał ją,

techniki identyfikacji zespołu cech typowych dla seryjnych morderców? Rainie uniosła brwi. Sanders wyraził swoje zdziwienie bardziej dosadnie: – Zalewasz. – Nie zalewam. Po ostatnich wypadkach w kilku okręgach wprowadzono program selekcji psychologicznej. Dyrektorzy szkół dysponują listą podejrzanych zachowań, za pomocą której rozpatrują osobowość każdego ucznia jako potencjalnego przestępcy. Sprawdź Ukłoniła się z szacunkiem od progu i nagle usłyszała głos ojca Witalisa: – Oto, władyko, osoba, którą życzyłeś sobie widzieć. Pani Polina szybko wyciągnęła z etui okulary, zmrużyła oczy i wydała lekki okrzyk. Na honorowym miejscu, w otoczeniu klasztornej starszyzny, siedział Mitrofaniusz – żywy, zdrowy, może tylko trochę wymizerowany i blady. Archijerej obrzucił „moskiewską szlachciankę” od stóp do głów wzrokiem niezapowiadającym niczego dobrego i w milczeniu poruszył wargami. Nie pobłogosławił, nawet nie skinął głową. – Niech z nami zje, potem z nią pomówię. I odwrócił się do przeora, by kontynuować przerwaną rozmowę. Pani Lisicyna usiadła na samym brzegu krzesła, na wpół żywa z radości i oczywiście ze strachu. Zauważyła, że w brodzie przewielebnego przybyło siwych włosów, policzki mu się zapadły, a palce, jakby cieńsze, z lekka drżą, czego dawniej nie bywało. Westchnęła.