- Na to pomoże tylko czas.

jesteście trafione. - Ha-ha! - mruknęła Parker. - Ha-ha! - jak echo powtórzyła Shey. Miałaby się kochać w Tannerze? Chyba musiałaby stracić rozum. Cara dalej upierała się przy swoim. Perorowała z przejęciem, gdy na zaplecze przyszła Shelly. Shey była tak poruszona tezami przyjaciółki, że część jej wypowiedzi chyba jej umknęła. Przez cały czas gorączkowo zastanawiała się, co naprawdę czuje do Tannera. Przede wszystkim Tanner irytował ją jak mało kto. Choć potrafił też rozbawić ją do łez. Był okropnie, męcząco uparty. I niesamowicie, fantastycznie przystojny. Zdziwiłaby się, gdyby okazało się, że go polubiła. Ale coś więcej? Nie jest aż taka głupia. Musiałaby zwariować, żeby zakochać się w księciu. Nie ma mowy, by kiedykolwiek do tego doszło., Topniała w jego ramionach, gdy ją całował, czuła się wspaniale https://pogromcycen.pl - Bardzo szlachetnie. Porządny z ciebie gość. - Ale? - Ale ja na twoim miejscu wiałbym, gdzie pieprz rośnie. Marzył o rozmowie z kimś jeszcze - z osobą, która stałaby po jego stronie, a jednocześnie mówiła prawdę w oczy. Najbardziej pasowali tu Ethan i Karl, tylko że to nie była rozmowa na telefon. Zastanawiał się nawet, czy nie polecieć na weekend do Berlina, kiedy jednak zadzwonił do przyjaciela, okazało się, że akurat oboje z Amelią pakują się na kilkudniowy wyjazd do Hiszpanii. - Zamiast do Berlina przyjedź do Marbelli - proponował Karl. - Trafimy parę piłek, napijemy się piwa, pogadamy jak ludzie... Kusząca propozycja, ale Matthew uznał, że nie powinien obciążać przyjaciół swoimi problemami podczas beztroskiego weekendu. Poza tym

Parker pokręciła głową. - Masz jeszcze czas. Przebierz się. - Nie ma mowy. Nie wpakowałabym się w to wariactwo, gdybym nie ratowała ciebie przed tym walniętym księciem, prawda? Parker bynajmniej się nie przejęła. Sprawdź Wzruszył ramionami. - Oczywiście, jeżeli jest taka potrzeba. Dopóki jesteśmy tylko we dwójkę, zjemy to, co zamroził mój szef kuchni. Zostawiam cię teraz, rozpakuj się i urządź. Bella została sama, ale jej niepokój wcale nie minął. Miała oto mieszkać pod jednym dachem z mężczyzną, który budził w niej nad wyraz gwałtowne uczucia. Do tej pory dzielili niewielki apartament, teraz był to prawdziwy pałac. Jednak przebywanie w miejscu, w którym Edward spędził dzieciństwo, było w jakiś sposób przeżyciem jeszcze bardziej intymnym niż dzielenie z nim apartamentu. Chociaż na początku nie miała takiego zamiaru, Bella zdecydowała się w końcu na sypialnię, którą wybrał jej Edward. Stało się tak za sprawą bezpośredniego wyjścia do ogrodu, w którym Bella zakochała się natychmiast i bez pamięci. Wykładane płytkami ceramicznymi ścieżki prowadziły do obrośniętych różami pnącymi altanek, między którymi rosły bujnie najróżniejsze kwiaty i drzewa owocowe. W położonym centralnie stawku tłuste złote rybki pływały leniwie pomiędzy kwiatami lilii wodnych. Ogród przecinał system misternie ornamentowanych drewnianych kratownic i Bella nie od razu zorientowała się, że ich rozplanowanie do złudzenia przypomina owoc granatu. Najbardziej jednak spodobało jej się coś, co uznała za arabską wersję basenu z podgrzewaną wodą. Odgrodzony pomalowaną na niebiesko-złoto drewnianą kratownicą obrośniętą burzą różowych, pachnących róż, obłożony niebieskimi płytkami basenik był do połowy zagłębiony w ziemię, a naprzeciw niego stała we wnęce niska sofa rozmiarów podwójnego łoża, pokryta szkarłatnymi, złotymi i zielonkawymi jedwabnymi poduszkami. Na stoliku pomiędzy sofą a basenem stało kilka buteleczek z wonnymi olejkami. Miejsce było iście bajkowe i Bella natychmiast zobaczyła oczami wyobraźni wyciągniętą w ciepłej, pachnącej wodzie hurysę i obserwującego ją, opartego o poduszki kochanka. Wyobraziła sobie, jak do niej podchodzi, podaje do ust kawałek posypanego cukrem pudrem przysmaku, a potem... Nie bez trudu otrząsnęła się z tak podniecających wyobrażeń i na próbę zanurzyła dwa palce w krystalicznie czystej wodzie, badając jej temperaturę. Nie powinnam, pomyślała w niecałe pół godziny później i rozejrzała się wokoło, by sprawdzić, czy jest całkiem sama. A potem zrzuciła ręcznik, którym była owinięta, i weszła do basenu. Po prostu nie mogła się powstrzymać. Sięgnęła po zwieszającą się gałązkę róży, której kwiaty już gubiły płatki, i rozsypała je na powierzchni wody, wdychając upajający zapach. Woda otoczyła jej ciało niczym ciepły, płynny jedwab. Teraz nie widziała już żadnego powodu, dla którego miałaby zrezygnować z tej przyjemności. Edward wcześniej uprzedził, że będzie zajęty, więc z pewnością tu nie przyjdzie. Towarzyszyły jej tylko myśli o nim, które wkrótce zabarwiły jej policzki szkarłatnym rumieńcem. Edward odsunął krzesło i wstał od biurka. Właśnie otrzymał wiadomość od szefa policji, że niebezpieczeństwo zostało zażegnane, a wszyscy winni siedzą w areszcie. Szef policji sugerował jednak, by Edward pozostał w Mjenat aż do wydania oficjalnego komunikatu o możliwości bezpiecznego powrotu do Zuranu.