- Ale na temat Allbeury'ego założyła sobie pani to i owo. - Naprawdę? Na kilka sekund zapadła cisza. - Nie jest pani przekonana o winie Bolsovera, prawda? - spytał Novak, patrząc na nią uważnie. - Jest oskarżony. - A poza protokołem? Shipley dopiła sok i spojrzała na zegarek. - Na mnie już czas. - Wiemy, że ją uderzył. Znaleźliście kamień... - To żaden sekret. - Shipley wstała. - Dziękuję, panie Novak. Nie spuszczał z niej wzroku. - Ale nadal nie ma pani pewności, co? - Do widzenia panu. Włączając się do ruchu przy Staples Corner swą lekko dychawiczną starą clio, Novak nie przestawał myśleć o Helen Shipley. Allbeury proponował kiedyś, że kupi mu nowy samochód i Novaka nawet poważnie kusiło, by skorzystać z oferty, ale Clare nie https://fashionistki.pl R S cieple, słońce grzało mokre plecy Carrie, a mimo to dreszcz jej przeszedł po plecach. Coś się stało, bo Elaine, która jeszcze przed chwilą coś mówiła, zamilkła dosłownie w pół słowa. Carrie popatrzyła na dzieci, ale tam wszystko było w porządku. - Ciekawe, z kim John rozmawia - powiedziała Elaine i Carrie się odwróciła. Przy furtce prowadzącej na teren posesji mąż Elaine rozmawiał z wysokim czarnowłosym mężczyzną. To był Nikos Kristallis. - Niemożliwe - wyszeptała Carrie. - Jak on mnie tutaj znalazł?
- Potknęła się o kable i uderzyła o stolik i ścianę. A potem ojciec kopnął ją w żebra. - Rina upadła. Bajeczka, wiernie wspomagana przez lojalne, wystraszone dziecko. Boże, proszę, niech nic jej nie będzie. Sprawdź - Chyba moja kobyła nie posiada takiej ostrej biełkofobii. - I chyba nie można się zdawać na jego słowa. - podchwyciła Orsana. – Osobiście nie opuszcza mnie poczucie, że ktoś patrzy mi się na plecy. - Mnie też. - zgodziłam się. -- Ręczę, Smółka też to czuje. - macie manię prześladowczą, dziewczyny. - wyrozumiale rzucił wampir. -- Nie ufacie mi - popatrzycie na mojego ogiera: nawet ucho mu nie dgrnie. - Was, chłopów, weźmie... - westchnęła Orsana. -- Rolar, w ogóle masz pojęcie o takiej rzeczy, jak żeńska intuicja? - A, masz na myśli żeński ekwiwalent logicznego myślenia? - Rolar, a gdzie Straże? – znowu zbyt późno się spostrzegłam. -- W Dogewie oni już dawno by nas zatrzymali lub chociażby pokazali się zza drzew i przywitali. Ani jednemu człowiekowi, jeżeli jego przyjazd nie był uzgodniony z Władcą, nie udawało się przeniknąć w głąb doliny nawet na setkę kroków. Straże Granicy wyróżniali się węchem, który czasami nie ustępował samemu Władcy, i rozpoznawali nieznajomych na pół wiorsty. - Nie wiem... - Rolar obejrzał się po bokach, chociaż według mnie, i tak było wszystko jasne - w pobliżu nie ma ani jednego Strażnika. -- To dziwne... Prawda, z tej ścieżki mało kto korzysta... Lecz dla Strażnika to nie ma znaczenia, on znajdzie cię nawet w największej gęstwinie. Pogrzebałam w kieszeniach i zaproponowałam Smółce chlebową skórkę, ale ona w roztargnieniu powąchała ją i odwróciła się, kontynuując wypatrywać anonimowego szpiega. - Zgoda, niczego nie wyczuwasz, pojedziemy dalej. - włożyłam nogę w strzemię, lecz wskoczyć na konia nie zdążyłam. Smółka nagle pisnęła, tak samo jak przy napadzie łożniaków, i stanęła dęba, młócąc w powietrzu nogami z pazurami. Utkwiwszy w strzemieniu, spadłam na plecy i ze świstem wyleciałam z buta, który razem z kobyłą pogalopował z powrotem w stronę rzeki. Pytać, czy wszystko ze mną w porządku nikt nie zaczął - ja jednym szybkim ruchem usiadłam, samo zdziwiwszy się z własnego zdrowia i żywotności. Zresztą, mieliśmy poważniejsze problemy - kogo bić i gdzie uciekać, jeżeli wrogów będzie trochę za dużo. W przydrożnych krzakach cicho trzasnęła gałąź. Jedna, druga, jeszcze bliżej... Rolar i Orsana synchronicznie machnęli mieczami, a ja zebrałam się, gotowa rzucić pulsar w pierwszą niesympatyczną różę lub mordę, lecz tu nagle gałęzie drgnęły, rozsunęły się, i na ścieżkę przed nami wyskoczyła mała ruda sarna. Potrząsnęła długimi uszami, przekrzywiła się na malowniczo sparaliżowaną grupę i rzuciła się precz na złamanie karku.